To miała być zbrodnia doskonała. Długo planowali, co i jak zrobią. W końcu wybrali ofiarę. Był wieczór, gdy Mateusz B. i Rafał F. na poznańskich Winogradach wsiedli do taksówki Henryka S. W głowach mieli jedno: zabić i zabrać pieniądze. Zamówili kurs do pobliskich Koziegłów, bo na tamtejszym osiedlu mieszkał jeden z bandytów.
Patrz też: Biała: Zabili Dariusza K. z Trzcianki, żeby przejechać się jego audi A3
Za miastem kazali zatrzymać się panu Henrykowi. Grozili mu nożem, żądali pieniędzy. Gdy je dostali, chwycili za pasek. Zarzucili go mężczyźnie na szyję i dusili, aż skonał. Ciało pana Henryka wywieźli niedaleko Pobiedzisk i wrzucili do jeziora. W Koziegłowach zdjęli z mercedesa pana Henryka oznaczenia taksówkarskie, zmienili tablice rejestracyjne. A sami jak gdyby nigdy nic poszli na dyskotekę. Mieli za co imprezować, bo ukradli taksówkarzowi 700 zł.
Gdy pan Henryk nie wrócił do domu, ruszyły jego poszukiwania. Po kilku dniach policja odnalazła samochód oraz zwłoki w jeziorze. Kryminalni z Wielkopolski szybko wpadli na ślad morderców, którzy mieli już wcześniej konflikt z prawem. Kradli, brali udział w pobiciach i włamaniach.
- Usłyszeli zarzuty rozboju i zabójstwa - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Wczoraj w podpoznańskim Suchym Lesie odbył się pogrzeb pana Henryka. Żegnała go rodzina, znajomi i przyjaciele taksówkarze.