- Oni żyli jak pies z kotem albo jak Paweł i Gaweł. Wiadomo, jak to bywa między sąsiadami, ale te ich awantury to cała okolica znała - wspomina jeden z mieszkańców ul. Narutowicza w Ząbkach. Podobno wykrzyczeli sobie nawzajem w zeszłym tygodniu, że się zabiją, i Marek najwyraźniej spełnił groźbę - dodaje mężczyzna.
W niedzielę rano ciało Jana O. znalazł na parkingu przypadkowy klient sklepu. Kilka godzin później Marek P. w towarzystwie adwokata sam zgłosił się do prokuratury w Wołominie. Prawnik miał ze sobą cały plik zaświadczeń o chorobach Marka P. Ten jednak ostatecznie przyznał się do winy. Jak udało nam się dowiedzieć nieoficjalnie, jeden z mężczyzn miał zajechać drugiemu drogę. I wtedy doszło do kłótni, w czasie której Marek P. wyciągnął nóż.
Patrz też: Grajewo: Zabił żonę bo bał się powiedzieć, że stracił pracę
Rodzina Jana O. nadal nie może otrząsnąć się po tragedii. - Nadal jesteśmy w szoku, nie chcę wracać do tej sprawy - nie ukrywa pani Monika, córka zamordowanego. - A nasz sąsiad nigdy nie powinien już zobaczyć wolności - dodaje.
Trudno powiedzieć, jak zaczął się ten konflikt. Wiadomo tylko, że 10 lat temu Marek P. kupił od rodziny O. fragment działki, zbudował na nim dom i zamieszkał. Sąsiedzi nie mają jednak dobrego zdania ani o jednej, ani o drugiej stronie konfliktu.
- Z nikim się nie przyjaźnili, nawet dzień dobry nie mówili, tylko ciągle słychać było awantury i wzajemne wyzwiska - wspominają mieszkańcy Ząbek.
Wczoraj sąd zdecydował, że Marek P. najbliższe 3 miesiące spędzi w areszcie. Grozi mu dożywocie.