Oskarżonym w tej sprawie był Bartosz N., który usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym, ale nigdy nie przyznał się do winy. Podczas procesu odbywającego się w Sądzie Okręgowym w Płocku prokurator Agnieszka Zdrojkowska powiedziała, że "wina oskarżonego jest bezsprzeczna, a cios, który zadał pokrzywdzonemu był śmiertelny i sprawca musiał zdawać sobie z tego sprawę", a oprócz tego zostawił krwawiącego dziennikarza nie udzielając mu pomocy. Jak informuje portal naszamlawa.pl, oskarżenie oczekiwało kary 25 lat pozbawienia wolności i 50 tysięcy złotych odszkodowania na poczet żony Łukasza Masiaka.
Obrońca Bartosza N. z kolei twierdził, że "podczas procesu padło pod adresem jego klienta wiele bezpodstawnych oskarżeń, nie popartych faktami". Mówił też, że wykonanie takiegio zaplanowanego ciosu w warunkach ciasnej łazienki jest niemal niemożliwe. Sam Bartosz N. z kolei zeznał, że to był przypadkowy incydent. W związku z tym obrońca wniósł o zmianę kwalifikacji czynu na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem jest śmierć. Za taki czyn grozi od 2 do 12 lat.
Sąd Okręgowy w Płocku skazał 31-letniego Bartosza N. na 7 lat pozbawienia wolności za spowodowanie śmierci dziennikarza Łukasza Masiaka w 2015 roku.
Zobacz więcej na ten temat: Dziennikarza Łukasza Masiaka z Mławy zabił bandzior, miłośnik sztuk walki? NOWE FAKTY