Są już wyniki sekcji zwłok dwójki zabitych w Dolnośląskiej Filharmonii w Jeleniej Górze (woj. dolnośląskie). Podczas wczorajszej konferencji prasowej prokuratura była jednak oszczędna w informowaniu o tym wstrząsającym morderstwie. - Sekcja zwłok potwierdziła, że Victoria J. (27 l.) zmarła śmiercią nagłą i gwałtowną poprzez zagardlenie. Paweł K. (60 l.) zmarł wskutek urazu głowy - mówiła Violetta Niziołek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. Do dziś nie wiemy, co tak naprawdę wydarzyło się w filharmonii 8 marca.
Wygląda na to, że Paweł K. zginął, bo stanął na drodze mordercy. Albo usłyszał krzyki Victorii i chciał jej pomóc, albo też zabójca próbował pozbyć się świadka swego ohydnego czynu. Nie ulega jednak wątpliwości, że głównym celem Michała M. była młoda harfistka.
Trzy dni temu pisaliśmy o tym, że śledczy podejrzewają tło seksualne zabójstwa. Jak to możliwe, że Michał M. był zdolny do tak ohydnego czynu, skoro wśród współpracowników miał dobrą opinię? - To był miły człowiek - mówiła o techniku dyrektor filharmonii. Jednak jak dowiedzieliśmy się od osób, które brały udział w próbie na dzień przed morderstwem, Michał M. zdradzał nienaturalne zainteresowanie dziewczyną. - Teraz, jak tak analizuję sytuację, to wydaje mi się, że on ciągle przy niej był. Kiedy grała, to zawieszał na niej wzrok - mówi pracownik filharmonii. Dodaje także, że kilka razy musiano uspokajać Michała M., bo zachowywał się, jakby stracił głowę.
Ale jak to się stało, że zabójca dostał się do pokoju harfistki w nocy? Niewykluczone, że wpuściła go tam jego druga ofiara - ochroniarz. - Paweł musiał wiedzieć, kogo wpuszcza do budynku. Nikogo obcego by nie wpuścił - mówi nam kolega portiera. Michał M. został aresztowany na 3 miesiące. Przyznał się do zabójstwa, jednak wielu szczegółów krwawej nocy nie zdradza. Zasłania się brakiem pamięci.
Tymczasem w kościele Świętego Krzyża w Warszawie odbyła się uroczysta msza za tragicznie zmarłą Victorię J., w której wzięli udział rodzina, przyjaciele i znajomi.