Paweł Łuczkiewicz (55 l.), pacjent radomskiego szpitala, dostał wczoraj na śniadanie kleik, kilka kawałków chleba, kawalątek masła i kapkę dżemu. - To nie to samo, co było kiedyś. Posiłki na pewno były większe i smaczne - mówi. Niestety - oszczędności. Niedawno dyrekcja szpitala postanowiła obniżyć tak zwaną stawkę żywieniową z 15 zł 70 gr do 11 zł 24 gr. Posiłki dla pacjentów przygotowuje zewnętrzna firma. - Szukamy oszczędności, gdzie możemy, negocjujemy stawki. Zewnętrzna firma cateringowa przygotowuje posiłki za 4 zł mniej, niż my samodzielnie mogliśmy to zrobić - tłumaczy nam Luiza Staszewska (55 l.), prezes szpitala.
Zobacz: Pacjentka wyszła ze szpitala z nową twarzą
Kryzys nie dotyczy jednak wszystkich. Przynajmniej dobrze się mają urzędnicy NFZ. Przyjrzeliśmy się planom organizowanych przez fundusz szkoleń i nie możemy wyjść z podziwu, jaki apetyt mogą mieć pracownicy biurowi. Na przykład zażyczyli sobie na śniadanie kanapki na białym i ciemnym pieczywie z wędlinami, rybami, serami i warzywami. Do tego kawa, herbata (3 rodzaje), mleczko, cukier biały i brązowy, 3 rodzaje kruchych ciasteczek, soki owocowe. Na obiad dwa rodzaje zup do wyboru, dwa drugie dania (mięsne i jarskie), trzy rodzaje surówek, woda, deser z owocami i ciastami, kawa, 3 rodzaje herbat, soki. Chorzy w polskich szpitalach, czytając to menu, przełykają pewnie ślinę. Takich luksusów jak zdrowi urzędnicy oni nie mają.
A organizacja 12 szkoleń NFZ będzie kosztować ponad 220 tys. zł. Do przyjęć dokłada się co prawda Unia, ale to nieważne, jeśli się weźmie pod uwagę biedę w polskich szpitalach. - NFZ jest nam winien 30 mln zł. Nie mamy pieniędzy na inwestycje, remonty czy dodatkowe zatrudnienie. Kontrakt jest o 15-16 mln zł za niski, a NFZ zdaje się tego nie widzieć. Szukamy oszczędności, gdzie możemy, negocjujemy stawki - mówi prezes. Szkoda, że urzędnicy nie oszczędzają.