Pani Małgorzata postanowiła za wszelką cenę zakończyć domowy koszmar. Kobieta mieszka z dziećmi w mieszkaniu w centrum Świnoujścia. Jej mąż, Bogusław (52 l.), ma problemy z alkoholem. - Ciągle pije, a wtedy dostaje szału - opowiada desperatka. - Bez przerwy urządza awantury. To właśnie po jednej z pijackich burd sąd nakazał panu Bogusławowi opuszczenie mieszkania. Mężczyzna się jednak nie wyprowadził. - Nie mam dokąd - stwierdził. I wszystko zostało po staremu.
Chcąc zwrócić policjantom uwagę na swój problem pani Małgorzata rozpoczęła pikietę. Usiadła na podłodze w policyjnej dyżurce. Zaopatrzyła się w napoje i kanapki. Przyniosła też ze sobą wielką kartkę z napisem "Żądam, żeby policja zajęła się z urzędu moim mężem pijakiem, który grozi, że mnie zabije i mnie spali".
Policjanci ze zrozumieniem podeszli do protestu pani Małgorzaty. Ale ochrony jej mimo wszystko nie przydzielili. Według rzeczniczki komendanta ze Świnoujścia, Doroty Małtys, policjanci robią wszystko, na co pozwala prawo.
Sprawca zamieszania - mąż pani Małgorzaty - jest oburzony słowami połowicy. Twierdzi, że to przez nią tak strasznie się rozpił! - Piję ze wstydu, bo żona ma kochanka! - wykrzykuje, leżąc na schodach. - Jak tu nie pić? - dodaje.
Desperatka zapowiada, że w razie potrzeby rozpocznie okupację komendy policji w Szczecinie. A jeśli to nie przyniesie rezultatu - nawet w Warszawie.