Ewa P. na co dzień udawała przed mężem panią menedżer w jednym z centrów handlowych na Śląsku. Zapracowana wracała późno do domu. Coraz częściej wysyłano ją w delegacje, miała wieczorne nasiadówki w biurze. Małżonek współczuł jej i zajmował się dwójką dzieci. Cierpliwości starczyło mu na sześć lat. Niedawno postanowił sprawdzić, ile jest prawdy w wymówkach żony. Wynajął prywatnego detektywa. - Okazało się, że wiem o niej tylko jak się nazywa, cała reszta była nieprawdą - mówi oszukany mężczyzna. Ewa P. przyjmowała klientów w wynajmowanym mieszkaniu, stała też przy jednym z parkingów na ruchliwej trasie. Jak wykazało dochodzenie detektywów, proceder uprawiała latami. A kiedy prawda wyszła na jaw, nie zamierzała przestać.
Żona była prostytutą, więc mąż chce rozwodu
Grzegorz P. wystąpił o rozwód. Postępowanie ciągle trwa, ale sąd już orzekł, że dwie córki mają być pod jego opieką. Mężczyzna uważa, że to za mało. - Chcę, żeby ona nie mogła widywać się z córkami. Chodzi zwłaszcza o młodszą, bo starsza i tak nie chce jej znać. Tymczasem sąd zezwolił jej na dwugodzinne widzenia w tygodniu. Dlaczego? Co ona może przekazać dzieciom? Czego nauczyć? - mówi Grzegorz P.
Krzysztof Zawała, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Katowicach tłumaczy, że obostrzenia wobec matki i tak są bardzo duże. - Może spotykać się z dzieckiem w wyznaczonym ośrodku i w obecności psychologa. Całkowity zakaz kontaktów byłby już ostatecznością. Zerwaniem więzi rodzicielskiej. Wchodziłby w rachubę tylko w wypadku, gdyby dziecko było zagrożone - przekonuje sędzia. Właśnie tego obawia się Grzegorz P. - Ile trzeba, żeby skrzywdzić dziecko? - martwi się ojciec.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail
Czytaj: Egzorcysta o znachorze, który zagłodził Madzię „Przez niego mogą jakieś demoniczne siły działać”