Tadeusz Cymański twierdzi, że Joanna Senyszyn jest monotematyczna, bo cały czas atakuje Kościół katolicki i księży. - Za wszelką cenę dąży do prowokacji - mówi poseł PiS. Senyszyn odpowiada, że to brednie i nigdy nie miała złych intencji. - Jestem największym przyjacielem Kościoła. Wskazuję biskupom błędy, które dzięki mojej interwencji mają szansę naprawiać - odpowiada parlamentarzystka SLD.
Tych dwoje polityków dzielą poglądy, ale jest coś, co ich łączy. To wybory do Parlamentu Europejskiego. Cymański startuje z piątego miejsca na Pomorzu, a Senyszyn jest "dwójką" na małopolsko-świętkorzyskiej liście Sojuszy Lewicy Demokratycznej.
Jak oceniają swoje kandydatury? - Start pani Senyszyn w eurowyborach ma w pewnym sensie charakter eksperymentalny. To taka pionierska wyprawa lewicy, aby zdobyć popularność i wywołać kolejny skandal - kwituje Tadeusz Cymański.
Joanna Senyszyn nie chce komentować startu Cymańskiego, ale kąśliwie przyznaje, że piąte miejsce mówi samo za siebie. Posłanka woli skoncentrować się na swoim bezpośrednim rywalu, którym jest Zbigniew Ziobro. - Zastanawiam się, po co Ziobro kandyduje, przecież on zamiast o mandat w Brukseli powinien starać sie o pracę w Hadze. Tam na pewno dobrze sie sprawdzi - podkreśla.
A jak zamierzają przekonać do siebie wyborców? - Nie mam szczególnych planów, bo nie stać mnie na fajerwerki i dlatego kampania będzie skromna. Na co dzień robię swoje i mam zamiar zebrać teraz plony - zaznacza Cymański. Z kolei Senyszyn nie ukrywa, że ma misterny plan. Zakłada przede wszystkim osobiste spotkania z wyborcami, ale również "stosowanie różnych chwytów marketingowych". Jakich? - To tajemnica - mówi z uśmiechem.
Oboje przyznają, że eurowybory to dla nich nowe doświadczenie, które przyda się w polskim parlamencie. Oczywiście tylko wtedy, jeżeli nie uda się zwycieżyć.