Czy przerosły go problemy?! Młodzi małżonkowie tonęli w długach, czekała ich eksmisja z mieszkania, a na świat miały przecież przyjść ich dzieci. To nie są jednak powody, by wpadać w morderczy szał.
Radosław i Anna T. marzyli o szczęśliwym życiu. Po to właśnie przyjechali do Krakowa - on z małej wioski na Lubelszczyźnie, ona ze Świętokrzyskiego. Oboje byli atrakcyjni, wykształceni. Ich znajomi mówią, że tworzyli bardzo udany związek. Niespełna półtora roku temu Anna i Radosław stanęli na ślubnym kobiercu. Niedawno dowiedzieli się, że Ania jest w ciąży i we wrześniu urodzi bliźnięta. Rodziny młodych małżonków nie posiadały się z radości. Kupili już nawet wózek dla maluszków. Radosław T. też początkowo sprawiał wrażenie, jakby cieszył się, że zostanie tatą.
- Chrzciny miały być połączone ze ślubem kościelnym - ze smutkiem wspomina znajomy mał-żonków.
Piękne plany zaczęły się walić. Przyszli rodzice nie mogli sobie poradzić z szarą rzeczywistością. Nie mieli pieniędzy, bo marnie zarabiali, groziła im eksmisja, podobno zalegali już za wynajem mieszkania około 7 tys. zł. W końcu doszło do tragedii. Została ona odkryta, gdy ktoś wezwał strażaków, bo z mieszkania Anny i Radosława wylatywał czarny dym. Okazało się, że na patelni paliły się resztki mięsa, jakie Anna T. chciała podać na stół. Nieszczęsna kobieta nie spodziewała się, że bezwzględny mąż rzuci się na nią z nożem. Ciosy w plecy i w pierś zabiły ją. Jej oprawca też odebrał sobie życie. Tak długo dźgał się nożem, aż trafił w serce. serce. Za parę miesięcy mógł cieszyć się dziećmi, ale wybrał inne, okrutne rozwiązanie.