Sławomir Ciepełowicz (49 l.), płetwonurek z Włodawy (woj. lubelskie), w kompletnych ciemnościach, na głębokości 16 metrów, dosłownie wpłynął na wystający z dna ludzki piszczel.
- Myślałem, że to śmieć. Ale poczułem coś miękkiego. W skarpecie było ludzkie mięso! - wzdryga się mężczyzna. Mimo lodowatej wody poczuł gorąco na plecach.
Tomasz Pawlik (29 l.), kolega Ciepełowicza z klubu płetwonurków, na co dzień policjant, przyznaje, na takiej głębokości w jeziorze panuje temperatura od 4 do 6 stopni Celsjusza. Noga mogła tam leżeć długo. Trochę światła na tajemnicę rzuca prokurator Andrzej Gomółka: - Niewykluczone, że należy do nieznanego młodego mężczyzny, którego szczątki znaleziono w pobliżu trzy lata temu - zdradza. Obiecuje, że zajmie się tą sprawą. Być może w identyfikacji zwłok pomoże żółtawa skarpeta z charakterystycznym zygzakowatym wzorem.