Płetwonurkowie poprosili eksperta o pomoc w rozszyfrowaniu zapisu z sonogramu. - Zarejestrowanie tego obrazu traktujemy w kategoriach cudu. Pokazaliśmy go przedstawicielowi producenta sonaru, który zajmuje się szkoleniem z obsługi sprzętu tej firmy. On także stwierdził, że jego zdaniem jest to ciało człowieka - powiedział w rozmowie z tvn24.pl Maciej Rokus z GSPRP. Grupa płetwonurków w najbliższych dniach ponownie sprawdzi dno rzeki. Sonar zarejestrował zapis na początku grudnia. Obiektu widocznego na sonogramie nie udało się jednak wyłowić ze względu na brak odpowiedniego oprogramowania umożliwiającego precyzyjne określenie wymiarów tego obiektu - wyjaśnił we wpisie na Facebooku brat Ewy Tylman, Piotr. Z kolei tak o sonogramie mówił w sobotę Maciej Rokus: Trafiliśmy na jeden obiekt, który do złudzenia przypomina ciało człowieka. (...) Widzimy tutaj ewidentnie: nogi, tułów, fragment barku i przede wszystkim cień. Zapis został poddany szczegółowej analizie. - Dziś można potwierdzić, że ze względu na wymiary (długość to około 160cm) oraz ogólny wygląd jest to ciało człowieka - nie wiemy czy Ewy. Wiemy tylko, iż jest to ciało, którego nie ma już w tym miejscu (dokładna lokalizacja do wiadomości policji) i nie zostało wyłowione, nie wiadomo gdzie się znajduje w chwili obecnej - kontynuuje Piotr Tylman. Płetwonurkom pomaga Nick Lawrence, przedstawiciel producenta sonaru. To właśnie on potwierdził przypuszczenia GSPRP (Grupy Specjalnej Płetwonurków Rzeczypospolitej Polskiej).
- Jestem w 100 procentach przekonany, że to nie było ciało człowieka. Sami mieliśmy jedno miejsce, w którym byliśmy świecie przekonani, że natrafiliśmy na zwłoki. Wyglądało to na sonogramie, jak człowiek leżący na boki z podwiniętą nogą. Zejście na dno rozwiało wątpliwości - przekonywała w poniedziałek tvn24.pl jedna z osób biorących udział w grudniowych poszukiwaniach. Producent sprzętu sprawdził sonogramy Wątpliwości płetwonurków rozumie Rokus. - Zarejestrowanie tego obrazu traktujemy w kategoriach cudu. Warunki na Warcie były niezwykle trudne. Poszukiwania na rzece są znacznie trudniejsze niż poszukiwania na jeziorach czy innych zbiornikach, na których nie ma nurtu. Naszym zadaniem ciało człowieka w tym rejonie wtedy było i na tym obecnie się skupiamy - mówi Rokus. Przypuszczenia Rokusa uprawdopodabnia Nick Lawrence, przedstawiciel producenta sonaru, który zajmuje się szkoleniem z obsługi sprzętu tej firmy. We wtorek spotkał się on z płetwonurkami i pochylił się nad zebranymi przez nich informacjami. - Po otrzymaniu i zanalizowaniu zdjęcia sonarowego oraz nieprzetworzonych danych, z jakich powstał, twierdzę, że pokazuje on ludzkie ciało. Jestem świadomy, że późniejsze badania nie były w stanie wykazać i potwierdzić obecności ciała, jednak obraz sam w sobie, cień obiektu i jego rozmiary skłaniają mnie do stwierdzenia, że w miejscu, w dniu w którym przeprowadzono to konkretne badanie, takie ciało się wtedy znajdowało - komentuje dla tvn24.pl. GSPRP znów na wodzie W środę Lawrence wypłynął na wodę z GSPRP. - Poprosiliśmy go o konsultacje. Testujemy urządzenia, którymi badamy rzekę, Nick pomaga nam ustawić w jak najlepszy sposób sprzęt i doradza co jeszcze możemy zrobić, by nasze badania były jak najdokładniejsze - wyjaśnia Rokus. W najbliższych dniach płetwonurkowie ponownie przebadają Wartę na odcinku na północ od mostu św. Rocha, gdzie po raz ostatni widziano Ewę Tylman. - Chcemy sprawdzić samych siebie. Uważam, że jeśli ktokolwiek przeoczył ciało, to zrobiłem to ja. Jestem to winny rodzinie, która cały czas nie wie co stało się z ich córką i siostrą - przyznaje Rokus. (http://www.tvn24.pl)