Zaginięcie Michała Rosiaka. Przypomnijmy: jak już wcześniej opisywaliśmy, 19-letni student chemii zaginął 17 stycznia. Mężczyzna bawił się razem ze swoimi kolegami w klubie nocnym. Około północy stamtąd wyszedł, a około godziny 1 nagrała go kamera z autobusu miejskiego, który jechał blisko dworca Garbary. W tamtym miejscu odnaleziono również telefon komórkowy Michała Rosiaka. Do dziś nie udało się jednak odnaleźć 19-latka i cały czas nie wiadomo, co się z nim dzieje. W akcję poszukiwawczą włączyli się mieszkańcy Turkowic, skąd pochodzi zaginiony Michał Rosiak.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do nowych faktów w tej sprawie. Trzy dni po zaginięciu do Poznania w akcję poszukiwawczą zaangażowano psa tropiącego. Poprowadził swego przewodnika najpierw ulicą Szelągowską, a potem skręcił na Wartostradę. Nagle trop się urywał, co może oznaczać, że 19-latek mógł wpaść do wody.
- Dla tego psa trzydniowy ślad to pestka. Niedawno poszedł śladem zaginionego po 14 dniach, a monitoring potwierdził potem, że się nie mylił - mówi "Wyborczej" rozmówca. W akcję poszukiwawczą angażują się także strażacy - na początek z Mosiny. Analizują rzekę za pomocą sonaru, a wyniki przesyłają do PSP w Poznaniu. Ci sprawdzają odcinek o długości 4 km, ale nic nie znajdują. Potem do rzeki schodzą policyjni płetwonurkowie. Przełomu nadal brak.