Zaginięcie Piotra Kijanki. Od tajemniczego zniknięcia 34-letniego krakowianina minęło już niemal półtora miesiąca. Jego żona Agnieszka jest w piątym miesiącu ciąży. Powinna troszczyć się przede wszystkim o siebie, ale jej myśli ciągle krążą wokół zaginionego męża. - Ostatnio położna powiedziała mi, że za mało ważę i muszę zadbać o siebie. Ale dla mnie teraz najważniejszy jest mój mąż. Nie potrafię myśleć o niczym innym - mówi kobieta w przejmującej rozmowie z "Gazetą Krakowską". 34-latka opowiada też o reakcji jej 2-letniego synka na zaginięcie ukochanego taty. - Kiedy wychodziliśmy na zakupy widział porozwieszane plakaty z Piotrem. Ciągle pokazywał, że taty nie ma - wspomina Agnieszka Kijanka. Jak czytamy w gazecie, maluch przez pierwsze dwa tygodnie po zniknięciu ojca, gdy słyszał sygnał domofonu, wołał "tata".
Piotr Kijanka zaginął w nocy z 6 na 7 stycznia, gdy wracał z urodzinowej imprezy swojej żony. Miejski monitoring ostatni raz zarejestrował mężczyznę koło godziny 0.30, w rejonie Mostu Kotlarskiego.