Przypomnijmy - Piotr Kijanka zaginął 6 stycznia w Krakowie. Tego dnia wraz ze znajomymi na mieście świętował urodziny swojej ciężarnej żony. Pani Agnieszka wcześniej wróciła do domu, w którym czekał na nią 2-letni syn. Piotr z restauracji wyszedł przed północą. W poszukiwania Kijanki zaangażowały się służby, rodzina i znajomi, a także liczni internauci, ale nadal nie wiadomo, co się stało z 34-latkiem. W poszukiwania włączyła się także Grupa Specjalna Nurków RP, którzy cały czas prowadzi akcję na Wiśle. Do tej pory nie udało się jednak natafić na żaden ślad Piotra Kijanki.
Tymczasem żona zaginionego 34-latka w rozmowie z "Polską The Times" oceniła, że zastanawia ją fakt, że jej mąż wracał do domu nie taksówką, tylko pieszo. - Zazwyczaj z centrum miasta wracał taksówką. Tym razem poszedł pieszo. Nie wiem dlaczego, być może z sentymentu chciał wrócić drogą, którą często spacerował z Emilem - powiedziała Agnieszka Kijanka. Kobieta twierdzi, że wersji dotyczących zaginięcia jej męża jest wiele.
- Może doszło do nieszczęśliwego wypadku, Piotr gdzieś wpadł, zranił się lub został porwany. Może porywacze nie chcą się ujawniać, bo sprawa zrobiła się głośna w całym kraju. Zapewniam jednak, że nie będę szukała zemsty na nikim. Oddajcie mi tylko mojego Piotrka - zaapelowała.
Czytaj: Tajemnicze ZAGINIĘCIE Piotra Kijanki. Opublikowano nagranie [WIDEO]