Od czasu zaginięcia chłopców policja dostała trzy zgłoszenia, z których wynikało, że Marcin i Paweł Mendza udali się do Warszawy. Jednak po przejrzeniu nagrań z monitoringu miejskiego żadne z doniesień nie potwierdziło się.
Pewna kobieta poinformowała, że w dniu zniknięcia nastolatków podwoziła do Warszawy cztery osoby, wśrod których mieli znajdować się zaginieni bracia. Policja przesłuchała kobietę, jednak jej zeznania nie przyniosły żadnych rezultatów. Śledczy dostali również informację, że chłopców widziano w pociągu relacji Siedlce-Warszawa. Niestety, żaden z tropów nie okazał się pomocny w poszukiwaniach.
Sprawdził się najmroczniejszy scenariusz. Obaj chłopcy najprawdopodobniej utonęli. W rzece Liwiec znaleziono ciało jednego z nich.
W akcję poszukiwawczą zaangażowały się całe Mokobody. W miejscowej szkole zorganizowano sztab kryzysowy i kuchnię, w której osoby uczestniczące w poszukiwaniach mogą zjeść ciepły posiłek.
Marcin i Paweł Mendza wyszli z domu w poniedziałek 29 grudnia. Mieli odwiedzić mieszkającego w tej samej miejscowości kuzyna. Po kilku godzinach nieobecności synów zmartwieni rodzice wezwali policję. Pies tropiący doprowadził funkcjonariuszy do głównej drogi w wiosce. Tam ślad się urwał.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail