Azaf musiał nie jeść całymi tygodniami! Jego właściciel Tomasz L. (44 l.) tłumaczył pokrętnie, że zaniedbał psa, bo wpadł w depresję po tym, jak jego narzeczona z synkiem trafili do szpitala. Koszmar medalisty skończył się dzięki sąsiadce jego opiekunów, która o tragicznym losie psa powiadomiła patrol interwencyjny ds. ochrony zwierząt. Potwornie wychudzony wyżeł został przewieziony do schroniska w Wojtyszkach. Tam weterynarz zaaplikował mu serię kroplówek.
Przeczytaj też: Psi killer z Łodzi: Zagłodziłem psa, bo miałem depresję. NOWE FAKTY
Potem Azaf trafił do mieszkania jednej z inspektorek patrolu interwencyjnego, gdzie dochodzi do zdrowia. - Musi być prowadzony bardzo ostrożnie. Je cztery niewielkie posiłki dziennie - gotowane mięsko i ryż. Apetyt ma ogromny. Jedzenie z miski znika w mgnieniu oka - opisuje pani Karolina.
Co ważne, mimo horroru, który przeszedł, Azaf jest niezwykle pozytywnie nastawiony do ludzi. Bawi się, w pysku nosi swój ulubiony sznur. Jego leczenie potrwa co najmniej kilka tygodni. Po tym czasie będzie mógł trafić do nowego domu.