Do tej pory najczęściej tylko w tygodniach, w których odbywały się posiedzenia Sejmu, pracowały także sejmowe komisje. Dochodziło do tego, że posłowie przebywali w parlamencie tylko kilka dni w miesiącu. Ale Ewa Kopacz chce to zmienić. Zamierza zlikwidować sejmową zamrażarkę.
Nie jest to żaden sejmowy sprzęt AGD, tylko potoczne określenie miejsca, do którego trafiały projekty ustaw po wpłynięciu do Sejmu, gdy nie zajmowali się nimi posłowie. Czasami te projekty leżały wiele miesięcy, zanim rozpoczęto prace nad nimi.
- W tej chwili moim priorytetem jest zlikwidowanie tak zwanej zamrażarki sejmowej. Wszystkie projekty ustaw, które będą wpływały, mają być od razu procedowane. Bez względu na to, kto je składa. Do tego każdy obywatel będzie mógł śledzić na stronach internetowych Sejmu, na jakim etapie są prace nad ustawą, która go interesuje - informuje nas Ewa Kopacz.
- Przewodniczący komisji będą musieli tak zorganizować posiedzenia komisji, aby nad projektami pracować na bieżąco. Nie może być opóźnień. Nie chcę narzucać tempa, ale będę dokładnie obserwowała prace komisji - dodaje. I co najważniejsze oznajmia: - Dla przewodniczących komisji może to oznaczać, że będą musieli zwoływać posiedzenia komisji w tygodniach, w których nie odbywają się obrady Sejmu. Mam nadzieję, że parlamentarzyści rozumieją, że ich praca w dużej mierze odbywa się na komisjach. One muszą pracować sprawnie.