Moniaki: Zagonili Waldka na śmierć!

2010-08-13 15:00

Pani Regina (84 l.) przygotowywała synowi, który wrócił z pracy w Hiszpanii, obiad. Kobieta uwijała się, by na czas przyrządzić kaszę z duszonym mięsem i marchewką. I właśnie w chwili, gdy staruszka doprawiała potrawy, w jej domu rozległo się pukanie. - Wszedł policjant i powiedział, że mój Waldek nie żyje i że do końca nie wiedzą, co się stało - rozpacza pani Regina.

Chociaż sprawą zajęła się prokuratura i została przeprowadzona sekcja zwłok, to śledczy nie są pewni, czy Waldemar Pakos (54 l.) został zabity, czy skonał ze strachu przed napastnikami.

Pan Waldemar pojechał do Moniaków (woj. lubelskie) do przyjaciela. Gdy pod sklepem Jan K. (59 l.) poprosił go o papierosa, odmówił i poszedł w swoją stronę. To rozwścieczyło mężczyznę. Ruszył za nim. Po drodze zatrzymał samochód, w którym jechali Tomasz Ż. (24 l.), Rafał Cz. (29 l.,) i Mirosław T. (36 l.). Gdy Waldemar Pakos zobaczył bandę, polującą na niego jak na zwierzynę łowną, próbował uciekać.

Myślał, że schroni się na podwórku i bandyci dadzą mu spokój. Ale zwyrodnialcy dopadli go i zaczęli bić. Gdy padł, odjechali. - Lekarz podczas sekcji zwłok nie ustalił, jaka była przyczyna śmierci - mówią prokuratorzy. Specjaliści dodają, że mężczyzna miał złamaną kość jarzmową i zasinienia. Zdaniem patologów obrażenia nie były jednak powodem zgonu i potrzebne są nowe ekspertyzy.

Zwyrodnialcy zostali zatrzymani, ale prokuratura w Kraśniku postawiła im zarzut pobicia. Cała czwórka wyszła już na wolność i czeka na proces.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki