Bezmyślni przyjaciele tylko patrzyli, jak rozpędzona ciężarówka uderza w Daniela i chłopak ginie na miejscu...
Jak bardzo trzeba być głupim!? Jaką mieć pogardę dla życia, żeby zdecydować się na tak straszną zabawę!? Pochodzący z Bydgoszczy Daniel M. ten wieczór spędzał w barze.
- Dobrze się bawiliśmy. Trochę wypiliśmy. Ale Daniel wypił najwyżej cztery piwa - opowiada Maciej Z. (24 l.), kompan chłopaka. Około trzeciej w nocy mocno już podchmieleni przyjaciele wyszli z baru. - Szliśmy na przystanek autobusowy. I wtedy Daniel powiedział nam, że się położy na jezdni, bo chce sprawdzić, kto jest mocniejszy. On czy samochód - Maciej Z. chłodno opisuje nam tragiczne wydarzenia. - Mówił nam też, że chce zobaczyć, jak zareaguje kierowca samochodu - dodaje chłopak.
Znajomi myśleli, że to tylko pijacka paplanina, ale nagle Daniel M. zaczął swój makabryczny plan wcielać w życie. Nie zważając na śmiertelne niebezpieczeństwo, położył się na ulicy i tak leżał, czekając, aż w końcu przejedzie jakiś samochód. Najgorsze jest to, że żaden z jego przyjaciół nawet nie próbował odwieść go od idiotycznego pomysłu. - Nie wiem, co mu odbiło - tłumaczy się teraz Aneta W. (24 l.), koleżanka Daniela, która widziała jego śmierć.
W końcu na horyzoncie pojawiła się ciężarówka. Wszyscy, łącznie z Danielem, widzieli jaskrawe światła zbliżającego się samochodu. Ale chłopak niewzruszenie leżał na jezdni. Gdy kierowca rozpędzonego samochodu zauważył "przeszkodę" na drodze, natychmiast zaczął hamować. Niestety, nie zdołał się zatrzymać...
- Usłyszałam tylko pisk opon, a potem potężny huk - mówi Aneta W. - Przyjechało pogotowie, ale lekarze nie mogli uratować Daniela - opowiada dziewczyna, którą zaczęły dręczyć wyrzuty sumienia. - Do końca życia będę to pamiętał... - dodaje Maciej Z., ale na żal jest już za późno.