- Największą karą będzie dla mnie to, że już nigdy nie zobaczę swojej Irenki, nie obejmę jej, nie pocałuję. Nie chcę bez niej żyć – wyznał Piotr B. policjantom, gdy kilka godzin po zabójstwie sam zgłosił się na komisariat. A potem opowiedział krótka historię burzliwego związku, zwieńczonego zbrodnią.
To była para z odzysku. Piotr (45 l.) i Irena (+39 l), oboje po przejściach, pobrali się w zeszłym roku. On ją zapewniał, że jej życie będzie teraz bajką. I rzeczywiście, sprawiali wrażenie szczęśliwych. - Po ulicy chodzili za rączkę, on czule ją obejmował, patrzył głęboko w oczy, całował – opowiadają ich sąsiedzi.
Z tym większym zdziwieniem przyjmowali to, co działo się w mieszkaniu małżonków. - Często się sprzeczali. Czasami te sprzeczki były tak głośne, że krzyki było słychać w sąsiednim domu – dodają. O co? Tego Piotr B. nawet nie pamięta. Twierdzi, że łyknął jakieś świństwo i nerwy go poniosły. Tłuczkiem do mięsa roztrzaskał żonie głowę, a potem wybiegł z mieszkania, zamykając drzwi na klucz. Przez kilka godzin, dochodził do siebie, a gdy oprzytomniał, poszedł na policję. Niestety, na ratunek dla Ireny było już za późno.
Piotr B. na pewno nie będzie na pogrzebie swojej ukochanej żony, a być może nigdy nie odwiedzi jej grobu. Za zabójstwo grozi mu dożywotnie więzienie.