Gdy pan Zbigniew padł na ziemię, zwyrodnialcy zaczęli kopać go w głowę i skakać po jego ciele. Zapytani podczas przesłuchania o to, dlaczego zabili - bez skrupułów wyznali, że nie podobał im się sposób, w jaki mężczyzna się na nich spojrzał.
Zbigniew Jóźwiak mieszkał w Krośniewicach. Często jednak bywał w oddalonym o kilkanaście kilometrów od jego rodzinnej miejscowości Kutnie. Przyjeżdżał tam do swojej przyjaciółki. Ostatnia wizyta u niej zakończyła się tragicznie. Pan Zbigniew spotkał na swojej drodze rozwścieczone bestie.
Mężczyzna wychodził z bloku, w którym mieszkała jego ukochana, kiedy obok przechodzili Jakub W. i Emilian O. Odruchowo spojrzał na nich i przez ten niewinny gest wydał na siebie wyrok śmierci. - Czego się tak gapisz?! - zaczął krzyczeć rozwścieczony Jakub W. i nie czekając na odpowiedź, rzucił się na Jóźwiaka, waląc go z całej siły pięścią w twarz. Padał cios za ciosem. Pan Zbigniew padł na ziemię. Wtedy Jakub W. i Emilian O. niczym bestie, które poczuły krew, zaczęli dobijać swoją ofiarę. Kopali go po głowie, skakali po jego zakrwawionym ciele. Gdy spłoszyła ich jedna z mieszkanek bloku, oprawcy zostawili nieprzytomną ofiarę na trawniku, a sami poszli grać na automatach zręcznościowych. Zbigniew Jóźwiak w stanie krytycznym trafił do szpitala. Mimo operacji zmarł kilka dni później. Nie miał żadnych szans na przeżycie. Medyk sądowy, który przeprowadzał sekcję zwłok, stwierdził, że w wyniku ciężkich obrażeń doszło do "rozmiękczenia mózgu".
Prokuratura postawiła Jakubowi W. i Emilianowi O. zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Mogą za to trafić do więzienia na 10 lat. To śmiesznie mała kara za zabicie człowieka.