Dom Dziecka w Sulecinie to mała, skromna placówka. Łukasz M. rozpoczął tam pracę zaraz po studiach. Młody, przystojny, energiczny wychowawca spodobał się podopiecznym. Zwłaszcza nastolatki darzyły go nieskrywaną sympatią, a on był z tego dumny.
14-letnia Marysia, filigranowa blondynka wpadła mu w oko w ubiegłym roku. Zauważył, że się jej podoba i nie zawahał się tego wykorzystać. Najpierw zabierał ją na spacery, trzymał za rączkę, przytulał. - Wyglądało to dosyć niewinnie – opowiadają mieszkańcy Sulecina.
Ale wychowawca na tym nie poprzestał. W weekendy zaczął zabierać Marysię do swojego domu. Co tam robili wynika wprost z wpisów na jednym z portali społecznościowych. Śledczy odkryli, że Łukasz M. otwartym tekstem proponował dziewczynce miłość francuską. Z czasem tak się rozzuchwalił, że nachodził swą podopieczną na terenie placówki. I właśnie przez to wpadł, bo przyuważyła go inna podopieczna. Sama podkochiwała się w panu Łukaszu, więc jego intymną schadzkę z Marysią przyjęła jak policzek i natychmiast rozgłosiła.
Łukasz M. już w toku śledztwa wyraził skruchę. Nie wypierał się tego, co zrobił, nie kręcił. Sam wyraził gotowość dobrowolnego poddania się karze i po dziewięciu miesiącach spędzonych w areszcie stanął przed sądem. Za doprowadzenie nieletniej do innych czynności seksualnych sędzia Waldemar Wysowski skazał go na 2,5 roku więzienia, dodał do tego dziesięcioletni zakaz pracy z małoletnimi i nakazał wypłacić pokrzywdzonej nastolatce tytułem zadośćuczynienia 12 tys. zł.