- Stach szedł akurat od swoich sąsiadów, którym pomagał. Chyba trawę u nich kosił. Strzelił może wcześniej ze dwa piwka, ale żeby aż tak go zachwiało?! Mówią, że spadł z chodnika pod tę ciężarówkę. To aż nieprawdopodobne. Może się potknął. Stach lubił wypić, nie powiem, ale jednocześnie był taki pomocny. Ostatnią koszulę by oddał potrzebującym - opowiada o tragicznie zmarłym koledze Bronisław Stecko (55 l.).
Rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Łańcucie sierż. Wojciech Gruca informuje, że kierujący pojazdem ciężarowym typu betoniarka był trzeźwy. - Do zdarzenia doszło na ul. Kraszewskiego w Łańcucie. 53-letni mieszkaniec tego miasta zatoczył się z chodnika wprost pod koła samochodu. Był reanimowany na miejscu przez przechodniów, jednak jego życia nie udało się uratować. Z relacji świadków wiemy, że mężczyzna miał stracić równowagę na chodniku, z którego spadł, i stoczył się pod koła betoniarki. Mogę tylko przypuszczać, że ofiara była pod wpływem alkoholu. Jak było faktycznie, wykaże sekcja zwłok denata.
- To mało ruchliwa ulica, a pan Stanisław był raczej znaną postacią w tej części miasta. Nie miał własnej rodziny, to przyjaciół szukał wszędzie. Żył niebanalnie, trochę jak niebieski ptak, to i zginął niebanalnie. Nie pod żadną osobówką, tylko od razu pod betoniarką, spadając z chodnika wprost pod koła nadjeżdżającego pojazdu - kwituje Danuta (48 l.), mieszkanka ul. Kraszewskieg.
Zobacz: Gdańsk. TAJEMNICZA śmierć Pawła. Z rzeki Radunia wyłowiono ciało 26-latka