Kamil Szmigiel (+ 17 l.) ze wsi Zalas (woj. mazowieckie) uczył się w szkole zawodowej na piekarza. Był pracowitym chłopakiem i nigdy nie uciekał od obowiązków w gospodarstwie swoich rodziców. A że w domu nigdy się nie przelewało, chętnie najmował się też do pracy u rolnika Wiesława Tyca (+ 48 l.).
Kamil pomagał Wieśkowi przy krowach, a on kupił mu za to skuter na raty - opowiada nie kryjąc łez ojciec 17-latka, Marian. Chłopak chciał odpracować prezent. Feralnego dnia Kamil i jego 48-letni gospodarz skończyli pracę późnym wieczorem. Zmęczeni robotą w gospodarstwie usiedli w domu pana Wiesława, by trochę odpocząć. Mężczyzna podłączył do prądu grzałkę, aby zagotować wodę na herbatę.
Patrz też: Lubuczewo. Renata i Piotr Tochowie: Spaliło nam się 140 000 zł i domek
Dom płonął jak pochodnia. Kilka godzin później potworny huk trzaskającego pod wpływem gorąca eternitu kryjącego dach domu 48-latka obudził jego matkę, Eleonorę (82 l.), mieszkającą w sąsiednim budynku. - Pewnie zasnęli i zapomnieli wyłączyć grzałkę. Paliło się do góry jak świeczka - opowiada wstrząśnięta staruszka.
Przerażona 82-latka w środku nocy przebiegła pół kilometra do najbliższego sąsiada, aby stamtąd wezwać pomoc. Niestety, gdy przyjechała straż pożarna, na ratunek dla jej 48-letniego syna i jego 17-letniego pomocnika było już za późno - obaj zginęli we wnętrzu doszczętnie spalonego domu. - Kamilek chciał tylko odpracować ten skuter - zalewa się łzami matka chłopaka, Krystyna. - Nie mamy żalu do sąsiada - dodaje załamany ojciec 17-latka.