W środę wieczorem serwis tvn24.pl opublikował fragmenty ekspertyzy biegłych, którzy zostali powołani przez Wojskową Prokuraturę Okręgową. Zdaniem biegłych piloci lecący do Smoleńska prezydenckim samolotem nie mieli potrzebnych uprawnień, byli niewłaściwie przeszkoleni. Biegli nie mają złudzeń, że jedną z przyczyn katastrofy były nieścisłość do jakich dochodziło w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Z fragmentów ekspertyzy wynika, że: pilot prezydenckiego tupolewa, czyli Arkadiusz Protasiuk miał bardzo małe doświadczenie w roli pierwszego pilota. Pilot Robert Grzywna tylko trzy razy leciał tupolewem jako drugi pilot, a "Nalot na Tu-154M nawigatora Artura Ziętka, wykonany z uprawnieniami - wynosił zero godzin i zero minut". Biegli prześledzili kariery członków załogi tupolewa. Wyniki są szokujące. W ekspertyzie pojawiły się informacje o tym, że Protasiuk trafił do 36. specpułku tuż po szkole pilotów wojskowych: „Kierowanie do tego pułku pilota bezpośrednio po ukończeniu szkoły, by tam szkolić go od podstaw na wielosilnikowych samolotach transportowych/pasażerskich było niewłaściwe” stwierdzili biegli. Do tego okazało się, że Protasiuk przebył szkolenie na pierwszego pilota Tu-154M, ale nie według całego programu, a skróconego: „Okrojony program zawiera tylko 30 proc. ćwiczeń przewidywanych w pełnym szkoleniu” czytamy na tvn24.pl.
Biegli Wojskowej Prokuratury Okręgowej zaznaczyli też, że pilot nie miał prawa odbywać przyspieszonego kursu, bo nie zdobył drugiej klasy pilota, a jest to potrzebne do otrzymania klasy pierwszej. Kapitan Protasiuk miał także nie ćwiczyć lądowań z wykorzystaniem nieprecyzyjnych urządzeń, a takie były na lotnisku w Smoleńsku: „Loty według ćwiczeń (…), które zgodnie z programem przyspieszonego szkolenia należało wykonać z wykorzystaniem nieprecyzyjnego systemu 2xNDB, zostały zrealizowane z użyciem precyzyjnego systemu ILS”. W ekspertyzie pojawiła się też informacja o fałszowaniu warunków atmosferycznych, w których Protasiuk odbywał ćwiczenia na tupolewie: „Stwierdza się, że zafałszowano wpis WA (Warunków Atmosferycznych), dostosowując je do potrzeb szkoleniowych i nadania uprawnienia”. Także drugi pilot Robert Grzywna miał nie przebyć pełnego szkolenia, a zrealizować je w trybie przyspieszonym. „Istotnym zaniedbaniem w procesie szkolenia w chmurach, przy ich braku, było nie użycie zasłoniętej kabiny. Takie szkolenie niezawierające głównego czynnika, jakim jest brak kontaktu wzrokowego z ziemią, nie powinno być zaliczone” ocenili biegli. Również nawigator Artur Ziętek nie miał uprawnień do pełnienia swojej funkcji. Nie odbył ćwiczeń w powietrzu.
Z ekspertyzy wynika jedynie, że tylko technik pokładowy Andrzej Michalak przeszedł przez pełen cykl szkoleń i mógł przebywać na pokładzie tupolewa 10 kwietnia 2010. Biegli stwierdzili, że: „Powtórzenie się nieprawidłowości związanych z katastrofą CASA również w katastrofie samolotu Tu-154M świadczy o braku kontroli ze strony Dowódcy Sił Powietrznych (…) i przyczyniło się do zaistnienia katastrofy w dniu 10.04.2010”. Przypomnijmy, że 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego podlegał od 2007 roku dowódcy generałowi Andrzejowi Błasikowi.
Zobacz: Książka Jürgena Rotha o katastrofie smoleńskiej. Co w niej naprawdę jest?