Jeszcze kilkanaście dni temu Donald Tusk beztrosko spacerował bez ochrony ze swoim wnukiem Mikołajem (3 l.) po sopockich ulicach. Nie zwracał uwagi na jakiekolwiek zagrożenie. W rodzinnym Sopocie szef rządu cenił sobie prywatność i często dawał oficerom Biura odpocząć. Ale po ujawnieniu szaleńczych planów bombera Brunona K. Biuro Ochrony Rządu nie pozwala już premierowi na samotne wypady. W sobotnie popołudnie Donald Tusk wybrał się partyjną toyotą na zakupy do jednego ze sklepów. Tym razem jechał za nim samochód BOR, a w nim trzech rosłych oficerów. Tuż przed zakupami funkcjonariusz dokładnie sprawdził sklep i pozostał przed nim, dopóki przebywał w nim premier. Kolejnych dwóch oficerów BOR-u lustrowało całą okolicę z auta.
Wzmożona czujność to efekt ubiegłotygodniowych doniesień o niedoszłym zamachu na najważniejsze osoby w państwie. Zatrzymany przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego Brunon K. planował wysadzić w powietrze Sejm, a w nim m.in. prezydenta, premiera, ministrów i marszałka Sejmu. W rozmowie z "Super Expressem" rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz przyznaje, że po ujawnieniu planowanego zamachu terrorystycznego ochrona najważniejszych osób w państwie została wzmocniona. - Nie możemy sobie pozwolić na bagatelizowanie jakiegokolwiek sygnału o zagrożeniu. Sprawdzamy każde miejsce, w którym ma się pojawić premier polskiego rządu. Naszym obowiązkiem jest jego skuteczna ochrona - mówi nam Aleksandrowicz.