Wczoraj opisaliśmy naszą prowokację. Dzień po ujawnieniu informacji o niedoszłym zamachowcu udowodniliśmy, że pod główne wejście do Sejmu, którędy przechodzą najważniejsi w kraju politycy, może podejść każdy. Do tego nasz reporter, który dotąd nigdy nie był w parlamencie, miał ze sobą plecak. I przez kilkadziesiąt minut nie wzbudził zainteresowania ochrony.
- Nie może tak być. W takim plecaku można wnieść ładunek. Na teren Sejmu nie powinien wejść nikt obcy. Budynki te już dawno powinny zostać ogrodzone. Walki z terroryzmem nie zaczyna się od snajpera, ale od sprzątaczki, która będzie wyczulona na porzucony pakunek czy nieznajomą osobę - mówi nam Grzegorz Cieślak.
O ogrodzeniu Sejmu mówi się od lat. Ale ten pomysł wciąż nie ma wielu zwolenników.
- Proszę wyobrazić sobie mur. Każdy mur jest do przeskoczenia. Takie miejsce jak parlament powinno, mimo wszystko, mieć charakter kontaktu z wyborcami, a nie odgrodzonej twierdzy - mówiła w środę marszałek Sejmu Ewa Kopacz (56 l.).
- Do kontaktów z obywatelami posłowie mają biura. A Sejm trzeba ogrodzić - przekonuje nasz ekspert.
ZAMACH na SEJM. Budynek Sejmu trzeba ogrodzić!
Szalony naukowiec Brunon K. (45 l.) planował zamach na Sejm. Nasza prowokacja udowodniła, że teren parlamentu nie jest właściwie chroniony i praktycznie może tam wejść niemal każdy. - Sejm trzeba ogrodzić. Na teren parlamentu nie może wejść nikt obcy - stwierdza zdecydowanie Grzegorz Cieślak z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.