Na konferencj prasowej o godzinie 10.00 ABW ujawniło kilka ważnych szczegółów dotyczących niedoszłego zamachowcy, jego planów i motywów działania. Wybuch miał nastąpić prawdopodobnie w listopadzie - w czasie gdy w Sejmie odbywała się debata budżetowa. Na sali posiedzeń byli wówczas również Bronisław Komorowski i Donald Tusk. Detonacja miała nastąpić w jednym miejscu - ładunek miał być ukryty w samochodzie zaparkowanym przy ul. Wiejskiej.
Zamachowców miało być 3, nie jak początkowo podawano tylko jeden. Planowali oni zamach bardzo długo - przeprowadzali próbne eksplozje, mieli różne materiały wybuchowe, zapalniki i inną broń. Zdaniem przedstawicieli Agencji, ładunek miał być ukryty samochodzie osobowym lub dostawczym - nie w ciężarówce. Według obliczeń red Se.pl 4 tony trotylu zmieściłby się w skrzyni o wymiarach 1,5/1,5/1,5 metra.
Detonacja takiej ilości ładunków spowodowałaby wręcz niewyobrażalne zniszczenia. Gmach Sejmu zostałby zmieciony z powierzchni ziemi, tak jak większość budowli w promieniu około 200 metrów od epicentrum wybuchu. Fala uderzeniowa spowodowana ekspolzją sprawiłaby, że w budynkach w promieniu nawet kilkunastu kilometrów popękałyby szyby. Słup ognia i dymu byłby widoczny z 5 kilometrów. Podobny zasięg miałby opad pyłu powstałego w wyniku wybuchu.
Poniżej filmik obrazujący to, jak mógłby wyglądać wybuch (radzimy oglądać od 0:30):