- To nie możliwe - zapewnia prof. Włodzimierz Sady, rektor Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Jego zdaniem na Wydziale Chemii i Fizyki, gdzie zatrudniony był Brunon K. nie mogły być przechowywane takie ilości materiałów wybuchowych. W rozmowie z TVN24, rektor przyznaje, że nie zna osobiście niedoszłego zamachowca. - W naszym uniwersytecie pracuje około 1500 pracowników - tłumaczył, dodając, że nie wiedział też nic o działalności 45-latka.
Wiadomo, że Brunon K. był przeciętnym, nie wyróżniającym się pracownikiem. Profesor oświadczył też, że nie było na niego żadnych skarg. - Pracownicy są zszokowani - przyznał rektor.
Według informacji prokuratury, zamachowiec gromadził broń, amunicję, sprzęt militarny i środki służące do konstruowania ładunków wybuchowych w kilku miejscach. Przeszukano lokale w kilku miastach. Oprócz Krakowa 45-latek działał także m.in w Warszawie i Bydgoszczy.
45-letni Brunon K. został zatrzymany 9 listopada. Dwa dni później trafił na trzy miesiące do aresztu. Podejrzany jest o przygotowywanie zamachu na organy konstytucyjne RP. Wiadomo, że chciał zdetonować ładunki wybuchowe pod gmachem Sejmu - ofiarami ataku mieli być Bronisław Komorowski, Donald Tusk, ministrowie i parlamentarzyści.Zatrzymany przyznał się tylko do organizowania szkoleń na temat środków wybuchowych i przeprowadzania próbnych detonacji.