19 grudnia tunezyjski zamachowiec Amis Amri porwał polską ciężarówkę i wjechał w tłum ludzi. W wyniku zamachu zginęło 12 osób, w tym polski kierowca Łukasz Urban. Sprawca ataku został zastrzelony przez włoskich policjantów nieopodal Mediolanu, gdzie zbiegł po przeprowadzeniu zamachu. Pogrzeb polskiego kierowcy odbył się w jego rodzinnych Baniach 30 grudnia. W uroczystości wziął udział prezydent Andrzej Duda oraz przedstawiciele polskiego rządu. Wcześniej Beata Szydło zdecydowała, że rodzina tragicznie zmarłego Polaka będzie otrzymywać rentę.
Tymczasem firma w której pracował Łukasz Urban znalazła się w bardzo trudnym położeniu. Wszystko przez to, że niemiecka policja źle zabiezpieczyła tira z naczepą, który został użyty do przeprowadzenia zamachu - przez to 25 ton elementów stalowych zardzewiało. - Nawet nie znam wartości towaru. Nikt mi tego nie chce podać, bo to tajemnica handlowa. W dokumentach przewozowych też nie wpisano wartości - powiedział Polsat News Ariel Żurawski, właściciel firmy transportowej. Nie wiadomo również co się stanie z ciężarówką. Początkowo miało je przejąć muzeum. - Ale chyba się z tego pomysłu wycofują. Widzę po ich zachowaniu, że nie mają empatii - ocenił właściciel firmy. - Żadne urzędy i prokuratura z nami się nie kontaktowały. Zostaliśmy pozostawieni sami sobie z tym problemami - dodaje z żalem.
Ariela Żurawskiego pociesza fakt, że rodzina Łukasza Urbana otrzymali wsparcie. - W całym tym nieszczęściu przynajmniej oni dostali pomoc i nie muszą się martwić o stronę materialną - powiedział w rozmowie z Polsat News.
Czytaj: Zamach w Berlinie. Cały świat żegna polskiego kierowcę [WZRUSZAJĄCE ZDJĘCIA]