- Pojechali tam za lepszym życiem, mieli to lepsze życie i nagle zostało ono przerwane. Osierocili dzieci, została pustka, smutek i żal. Weseli, radośni i nagle urwało się ich życie - powiedziała reporterowi TVP Info wstrząśnięta mieszkanka Darłowa, z miasta, skąd pochodzili Polacy którzy zginęli w zamachu Manchesterze. Z kolei sąsiad rodziny wspomina: - Marcin był dobrym listonoszem, wyjechał za granicę 15 lat temu za chlebem. Tak młodzi ludzie zginęli, jeszcze parę godzin wcześniej pozowali sobie do zdjęć, zwiedzali miasto, a tu taka tragedia, dla mnie niewyobrażalna - powiedział mężczyzna. Marcin i Angelika Klisowie wyjechali do Anglii 15 lat temu. Oboje pracowali: 40-latek był taksówkarzem, zaś jego żona pracowała w sklepie nocnym.
Małżeństwo zginęło w wyniku zamachu, który przeprowadził 23-letni bojownik Państwa Islamskiego. Polacy pojechali pod arenę w Manchesterze, aby odebrać swoje dwie córki z koncertu Ariany Grande. Kondolencje rodzinie przekazali prezydent Andrzej Duda oraz premier Beata Szydło.
Czytaj: Zamach w Manchesterze. Dzieci rozpoznały mamę tylko po pierścionkach
Łączę się w żalu i modlitwie z najbliższymi moich Rodaków, którzy zginęli w zamachu w Manchesterze. Moje myśli są też przy rannym Polaku.
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) 24 maja 2017