Do eksplozji doszło w centrum Wrocławia, niedaleko Dworca Głównego PKP, w czwartek po południu. Bomba leżała na fotelu w autobusie linii 145. Nikt nie zginął, bo w ostatniej chwili kierowca z poświęceniem wyniósł ładunek z autobusu. Gdyby domowej roboty bomba eksplodowała w pełnym ludzi autobusie, ofiar mogłyby być dziesiątki!
Kto stoi za zamachem? Tego na razie nie wiadomo. Policja opublikowała już zdjęcie z monitoringu, na którym widać młodego mężczyznę. To on najpewniej podrzucił bombę do autobusu i następnie uciekł. Policja wciąż go poszukuje. Oprócz tego, że ma ok. 180 cm wzrostu i 25 lat, niewiele o nim wiadomo.
- To może być były żołnierz czy policjant. Bądź też przeszkolony cywil - mówi nam Grzegorz Mikołajczyk, emerytowany antyterrorysta, obecnie szkolący m.in. żołnierzy sił specjalnych, którzy biorą udział w akcjach ONZ.
- Takiej bomby, choć sama w sobie jest prosta, nie da się skonstruować, wykorzystując tylko wiedzę z internetu - mówi nasz ekspert. - Ten, kto ją wykonał, musiał się choć trochę na tym znać. Choć na pewno wykonana była domowymi sposobami - dodaje Mikołajczyk.
Bomba wykonana była z materiałów, które można w Polsce legalnie kupić. W zwykłym garnku umieszczono materiał wybuchowy sporządzony ze składników, jakie dostać można w sklepie z nawozami sztucznymi. Na nim ułożono śruby i gwoździe, które po wybuchu miały ranić zgromadzonych obok ludzi. Całość była schowana w plastikowej torebce.
- Moim zdaniem ładunek nie posiadał zapalnika. Eksplozja miała nastąpić, gdyby doszło do wstrząsu. Bo ładunek wybuchowy był bardzo delikatny. Przykładowo wybuch nastąpiłby, gdyby któryś z pasażerów rzucił na torbę z bombą swój plecak - słyszymy od antyterrorysty.
Grzegorz Mikołajczyk dodaje, że nie wolno wykluczyć zamachu terrorystycznego. - Teraz oczywiście nie wiadomo, czym kierował się zamachowiec. Religią? Poglądami? A może to po prostu zwykły frustrat czy bandyta? To się dopiero okaże - zaznacza.
Tymczasem we Wrocławiu sytuacja jest napięta. Wprowadzono nadzwyczajne środki ostrożności. - Bacznie przyglądamy się temu, co dzieje się we Wrocławiu - mówi Kamil Rynkiewicz, oficer prasowy dolnośląskiej policji.
Podobne bomby wybuchały w Bostonie
Bomby o bardzo podobnej konstrukcji wybuchły w Bostonie w 2013 roku. Eksplozje nastąpiły podczas maratonu. Wtedy trzy osoby zginęły, a 264 odniosły rany. Zamachowcy, Dżochar i Tamerlan Carnajewowie, pochodzili z Czeczenii.
Zobacz: Zamach bombowy we Wrocławiu. Tego mężczyzny poszukuje policja!