NIK w swojej kontroli objęło działalność statutową RCKiK czyli pobieranie i przetwarzanie krwi, jak i kwestię gospodarowania środkami publicznymi, księgowość i udzielanie zamówień publicznych. Okazało się, że we wszystkich tych obszarach odnaleziono działania budzące duże zastrzeżenia kontrolerów . Największe z nich wywołała, niegospodarność w wydatkowaniu pieniędzy przez władze Centrum Krwiodawstwa na... prywatne potrzeby zatrudnionych tam osób. Przykładowo sfinansowana ówczesnemu dyrektorowi teczka kosztowała prawie 1.5 tys. zł, buty prawie 400 zł zaś garnitur 750 zł. Główna księgowa otrzymała tymczasem garsonkę za prawie 600 zł, teczkę za ponad 850 zł, marynarkę i spodnie za ponad 800 zł. Ogółem tylko w latach 2012-2018 Centrum sfinansowało ze środków publicznych zakup odzieży jedenastu pracownikom na kwotę ok. 15 tys. zł. Jak tłumaczył szef NIK, Krzysztof Kwiatkowski: - Przydziału tej odzieży, traktowanej jako "odzież robocza" w rozumieniu przepisów kodeksu pracy - w ocenie NIK nie sposób zaakceptować. Dlatego Izba uznała te działania za niegospodarne.
Zastrzeżenia NIK wzbudził też przypadek podwójnego wynagradzania - w ramach umowy o pracę i umowy zlecenia. Dotyczy to etatowego pracownika, który na podstawie umów zlecenia przeprowadzał szkolenia dla pracowników Centrum w czasie godzin pracy. Łącznie w latach 2014 i 2016-2018 pracownik ten otrzymał z tytułu tych umów 10.500 zł brutto.
Zobacz także: SOR -y śmierci: 12 godzin wozili go karetką od szpitala do szpitala, aż umarł na zawał [ZDJĘCIA]
Jakby tego było mało udowodniono, że wykorzystywano samochody wynajmowane dla potrzeb przewozu krwi do innych celów. Z dokumentów wynika, że takim samochodem była dowożona z domu do pracy i z powrotem zastępca dyrektora Centrum (od ok. 7 lat), a kierownik działu dawców i pobierania korzystał z ambulansu do przejazdów z innego miejsca pracy do RCKiK (od ok. 4 lat). Wynajęty samochód jeździł też na pocztę i po zakupy, mimo że Centrum dysponowało samochodami służbowymi. Nie jest możliwe dokładne określenie całkowitych kosztów poniesionych przez RCKiK na te cele, jednak Izba, na podstawie umów zawartych z wykonawcą usług transportowych oszacowała, że koszty te tylko w 2017 r. mogły wynieść ponad 25 tys. zł.
W wyniku kontroli ustalono również, że w latach 2014 - 2017 Centrum kupowało w hurtowni farmaceutycznej leki na prywatne potrzeby niektórych pracowników, bez przedstawiania na nie wymaganych recept. Dotyczyło to m. in. leków antykoncepcyjnych, psychotropowych, przeciwpadaczkowych, antybiotyków, silnych leków przeciwbólowych i sterydowych. Centrum płaciło za faktury, a pracownicy zwracali koszt zamówionych farmaceutyków.
Co równie zatrważające, okazało się, że zastrzeżenia budzić może również sposób, w jaki pobierana i przetwarzana jest krew w tym miejscu. Powołana biegła w zakresie diagnostyki laboratoryjnej stwierdziła, że wyniki badań laboratoryjnych wykonywanych u kandydatów na dawców krwi w godzinach popołudniowych i w soboty nie były autoryzowane na bieżąco przez diagnostów laboratoryjnych. Autoryzacji dokonywali dopiero następnego dnia lub - w przypadku badań wykonywanych w sobotę - w poniedziałek rano. Centrum nie zapewniło też w pełni właściwych warunków pobierania krwi. Brakowało m. in. wydzielonego gabinetu badań lub parawanu gwarantujących intymność dawców. Jak wyliczono, nieprawidłow składowano odpady medyczne, niewłaściwy był stan sanitarno-higieniczny niektórych krzeseł lub foteli dla dawców krwi. Niektóre pomieszczenia i wyposażenie nie były dostosowane do wymogów określonych w przepisach. Stwierdzono również przypadki transportu krwi w niewłaściwych warunkach, tj. nie zapewniono właściwej temperatury krwi.
Po zakończonej kontroli o wszystkim poinformowano Ministra Zdrowia, który zdecydował się odwołać dyrektora Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi.