Pan Roman wybrał się wieczorem z wizytą do znajomych. Rozradowany perspektywą wesołego spotkania przestał pilnować, jak i gdzie stawia nogi. I niestety! Wystarczył jeden nierozważny krok, a nieszczęśnik potknął się i runął prosto w ciemne odmęty rzeki.
Patrz też: Zima stulecia na Śląsku - od 11 dni nie mają prądu
Lodowata woda przemoczyła jego ubranie. Pan Roman już wdrapywał się na brzeg, kiedy potworny, sięgający ponad 20 stopni mróz zaczął paraliżować jego ręce i nogi. Czuł, jakby tysiące zimnych igieł przebijało jego skórę. Nie mógł ruszyć nawet palcem.
Zamarzającego człowieka ogarnęło przerażenie. Zrozumiał, że nie wygra z tym strasznym zimnem. Całkowicie bezradny, ostatkiem sił przeturlał się na plecy. Ostatni raz spojrzał na pełne gwiazd niebo...
Zamarznięte jak sopel lodu ciało mężczyzny znalazł u brzegu rzeki jego znajomy. Natychmiast zaalarmował policję i strażaków. Pan Roman wyglądał jak żywa skamielina, uwięziona w wielkim bloku lodu.
Patrz też: Zima stulecia? W nocy było - 35 st. C!
- Musieliśmy użyć piły, żeby wyciąć ciało z lodu. Było całkowicie zamarznięte - opowiada nam jeden ze strażaków. - Pierwszy raz odkuwałem człowieka z takiej bryły lodu. To było jak z makabrycznego filmu o epoce lodowcowej - dodaje strażak. Piły nie wystarczyły strażakom. Potrzebowali łomów, żeby odkruszyć resztki lodu z ciała nieszczęśnika.
- Mróz jest bardzo niebezpieczny. Nie wolno długo przebywać na zimnie. Trzeba unikać niebezpieczeństwa zamoczenia w wodzie - mówi nam Izabella Niedźwiedzka, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. - Jeśli ktoś widzi samotną osobę błąkającą się na mrozie, trzeba zadzwonić pod 112 lub 997, to są bezpłatne numery, a mogą uratować ludzkie życie - przypomina policjantka.