T omasz Zubilewicz (47 l.) zapowiedział pogodę na 1 września 1939 roku i dostał pracę w telewizji. Tylko "Super Expressowi" pogodynek opowiada o urokach popularności i czego mu jeszcze brakuje do szczęścia.
Był rok 1994, gdy poszedłem spróbować swoich sił w telewizji. W TVP organizowano casting dla chcących zapowiadać pogodę. Pierwszy etap - trzeba było napisać prognozę. Nie miałem z tym problemu, bo w wojsku zdobyłem zawód meteorologa. Kiedy przy tym zadaniu z czterdziestu odpadło 5-6 osób, pomyślałem: "E, to będzie łatwizna".
Potem mieliśmy wystąpić przy mapie. Byłem mądry, stanąłem z boku i przyglądałem się, jakie ludzie popełniają błędy. Jako nauczyciel geografii wiedziałem też, jak stanąć obok mapy, żeby pokazać obszar lub punkt. Kiedy zawiesić głos, a kiedy go wzmocnić. Gdy przyszła moja kolej, miałem opowiedzieć o pogodzie 1 września 1939. Nie wiem, dlaczego taką datę wybrano, bo przecież to data tragiczna. Zacząłem więc od porannych mgieł, wschodzącego słońca, przez PKWN doszedłem do Wandy Wasilewskiej i roku 80. Spuentowałem to - jak pamiętam - że już czas... dobrze zapowiadać pogodę. Kiedy to mówiłem, zauważyłem, że robię na komisji wrażenie, bo było cicho, słuchali mnie. Potem dowiedziałem się, że dostałem tę pracę przede wszystkim dlatego, że okazałem się osobowością.
A potem odszedłem z publicznej do TVN. Zaproponowano mi lepsze pieniądze, ale przecież szedłem w niepewne. To był nowy projekt i mogło się nie powieść. Odszedłem do TVN także dlatego, że w TVP nie zrobiono niczego, by mnie zatrzymać.
Plusy pracy w telewizji, w TVN? Cztery lata temu przeprowadziliśmy się z rodziną do 120-metrowego domu. Wcześniej mieszkaliśmy w dwu pokojach. Cztery osoby, cztery rowery i pies. Praca w telewizji to sympatia ludzi. W urzędach na przykład nie muszę się już legitymować. Minusy? Zdarza się, że ludzie spotykają mnie na ulicy i narzekają: - A mówił pan wieczorem, że będzie ciepło, a wieje chłodny wiatr! Śmieję się wtedy, że wieczorem nie mogłem tego powiedzieć, bo miałem poranny dyżur.
Czy dziś jeszcze czegoś potrzeba mi do szczęścia? Tak! Więcej słońca i to wszystko.