Imię i nazwisko aktora znalazło się wśród osób, które zachęcają do udziału w referendum, traktujących je jako obywatelski obowiązek. Poza wspomnianym Żmijewskim pod listem podpisali się m.in Ilona Łepkowska, Ryszard Bugaj, czy Jacek Poniedziałek.
ZOBACZ: Referendum w Warszawie. Gronkiewicz-Waltz i tak wróci do Ratusza
Jak się jednak okazało w całej sprawie doszło do zamieszania, ponieważ aktor żadnego listu nie podpisywał. Wydał nawet w tej sprawie specjalne oświadczenie, informuje onet.pl
- Z ogromnym zaskoczeniem przyjąłem doniesienia (…) o moim poparciu dla odwołania Pani Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska Prezydenta Warszawy - napisał w liście Żmijewski. - Nie przypominam sobie również, abym kiedykolwiek z własnej inicjatywy wygłaszał jakiekolwiek oceny dotyczące prezydentury Pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, które dawałyby podstawy do umieszczenia mnie na liście zwolenników Jej odwołania! Jednocześnie z całą stanowczością pragnę podkreślić, że nigdy, nikogo nie upoważniałem do podawania takiej informacji do wiadomości publicznej - dodał aktor.
ZOBACZ: Macierewicz dla SE: Idę na referendum, jestem warszawiakiem [WIDEO]
Popularnego aktora znanego z serialu "Na dobre i na złe" oraz "Ojciec Mateusz", najprawdopodobniej pomylono z artystą plastykiem posługującego się dokładnie takim samym imieniem i nazwiskiem. Żmijewski aktor poinformował w oświadczeniu, że opinie plastyka są przeważnie sprzeczne z tymi, które on wygłasza. Ponadto w liście możemy przeczytać, że od 1978 roku, Artur Żmijewski grający Ojca Mateusza, zameldowany jest w Legionowie i tam płaci podatki. W związku z tym nie ma prawa, ani chęci wygłaszania opinii na temat prezydent Warszawy.
Przypomnijmy, że referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz zaplanowano na 13 października. Inicjatywę zbierania podpisów zapoczątkowała Warszawska Wspólnota Samorządowa, której liderem jest burmistrz Ursynowa, Piotr Guział.