Zamknijcie oprawcę Biedrzyńskiej!

2008-12-11 8:00

"Super Express" dotarł do wstrząsających szczegółów z życia Andrzeja G. (52 l.) - człowieka, który w 2006 r. uwięził Adriannę Biedrzyńską (46 l.), a teraz cieszy się wolnością.

Jak się okazuje, porwanie aktorki to nie był pierwszy występek mężczyzny!

Andrzej G. to człowiek, którego przeszłość mrozi krew w żyłach. Z relacji tych, co mieli z nim kontakt, wynika, że to nieobliczalny szaleniec! Nawet sąsiedzi unikają go jak mogą. Kiedy widzą G. na ulicy, schodzą mu z drogi.

Sąsiedzi żądają: Odizolować go od ludzi

- Kłóci się ze wszystkimi. Podał mnie nawet do sądu grodzkiego za to, że niby spaliłem mu drzewo na podwórku. Sąd ukarał mnie tysiączłotową grzywną, ale odwołałem się od tego orzeczenia, bo on miał lewego świadka i zostałem oczyszczony - tłumaczy Jerzy D. (67 l.). - W tamtym roku jak mnie pokopał, to powiadomiłem policję. To konfliktowy człowiek, jeszcze kilka lat temu dokuczał mi i żonie codziennie, mówił, że łeb mi urwie. A jak ogrodziłem sobie posesję, to kopał doły, żeby płot się przewalił. Dokucza mi o byle co. Ma wielkie mniemanie na swój temat. Powinno się go odizolować od ludzi - dodaje wzburzony sąsiad.

Częstochowska policja: Jest nam dobrze znany

Andrzejowi G. postawiono nawet zarzuty związane ze znęcaniem się fizycznym i psychicznym nad matką. Starsza kobieta była więziona i nie mogła wychodzić z domu bez zgody syna. Sprawa trafiła na policję. Andrzej G. różnymi metodami usiłował zmusić matkę do wycofania zeznań.

- Mężczyzna w okresie od sierpnia 2007 do 24 maja 2008 roku znęcał się nad starszą kobietą, grożąc jej pobiciem, zamknięciem w zakładzie psychiatrycznym, popychał i szarpał ją za ubranie. Stosując przemoc psychiczną, wyzywał matkę, wyłączał jej światło i telewizor, uniemożliwiając korzystanie z urządzeń domowych - wylicza nadkom. Joanna Lazar (42 l.) z częstochowskiej policji. - Prokurator zastosował środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego.

Prokuratura: Chcieliśmy go aresztować

Ale to nie wszystkie grzechy Andrzeja G.! Do tej pory prokuratura stawiała mu już sześć różnych zarzutów. Poza znęcaniem się nad rodziną (nękał jeszcze siostrę i siostrzenicę), w maju tego roku policja zajmowała się skargami na niego. Według świadków postępowań, które się przeciw niemu toczą, Andrzej G. miał grozić im śmiercią bądź zniszczeniem ich dobytku.

- Prokuratura już dwa razy wnioskowała o aresztowanie Andrzeja G. Jednak sąd za każdym razem odmawiał. Uznano, że nie jest aż tak groźny. 8 stycznia będzie posiedzenie sądu, na którym powinno wszystko się wyjaśnić w jego sprawie - wyjaśnia Bogusław Zając, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.

- Nie jestem na pewno osobą chorą psychicznie - mówi stanowczo Andrzej G. - Nie będę nic komentował. Postanowiłem nie wracać do przeszłości. To, co było, jest sprawą zamkniętą!

Biegli uznali, że podczas uwięzienia Biedrzyńskiej jej psychopatyczny fan był niepoczytalny psychicznie. I nieleczony może dopuszczać się podobnych czynów. Jednak dopiero na początku stycznia będzie wiadomo, czy ten mężczyzna zostanie zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Do tego czasu jego ofiary żyć będą w strachu, bojąc się o swoje życie...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki