Do zbrodni doszło z 1 na 2 stycznia 2010 r. w mieszkaniu Marty Krupowicz w Białymstoku. Piękna prawniczka pracowała w kancelarii pochodzącego ze znanej białostockiej prawniczej rodziny Macieja T., z którym połączyło ją uczucie. O tym, że kobieta nie żyje, poinformował pogotowie i policję właśnie Maciej T. Szybko okazało się, że to on zamordował Martę. Ale od samego początku mecenas nie przyznawał się do zabójstwa. Twierdził, że udusił ją w łóżku podczas miłosnych igraszek. Proces mężczyzny toczył się przed sądami w Lublinie, ponieważ żaden z białostockich sędziów nie podjął się orzekania w sprawie członka palestry.
Teraz zapadł ostateczny wyrok. - Ofiara miała nie tylko rany świadczące o duszeniu, ale również obrażenia głowy i organów wewnętrznych. Świadczyło to o zadawaniu ciosów. Oskarżony działał z zamiarem bezpośredniego pozbawienia życia. Było to działanie z premedytacją - uzasadniał karę 25 lat więzienia sędzia Jacek Michalski.
Rodzice Marty odetchnęli z ulgą. - Po 5 latach od śmierci naszej córki i ponad 30 rozprawach zakończyliśmy drogę przez mękę - mówi Jadwiga Krupowicz.
Czytaj też: Tajna POSIADŁOŚĆ Putina! To pałac pełen przepychu