Pochodząca ze Zduńskiej Woli Kaja i mieszkający w Łodzi Artur byli razem niewiele ponad miesiąc. Młoda kobieta wierzyła, że w końcu znalazła miłość swojego życia. Bo poznali się w okolicznościach, niczym z książkowych romansów.
- To był przypadek – opowiada Krzysztof Kopania (52 l.), rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Mężczyzna udzielił jej pomocy, gdy została zaatakowana przez dwóch agresywnych napastników. Niedługo potem kobieta wraz ze swoim 2-letnim synem zamieszkała u 30-latka w wynajmowanym przez niego mieszkaniu w Łodzi. Mężczyzna miał dobre relacje z jej dzieckiem - kupował chłopcu prezenty, a także opiekował się nim pod nieobecnością kobiet – dodaje.
Nic dziwnego, że Kaja marzyła o tym, by Artur został ojcem jej kolejnej pociechy. W połowie sierpnia ubiegłego roku obwieściła mu, że jest w ciąży. Nie przypuszczała, że właśnie wydała na siebie wyrok śmierci.
Już następnego dnia między kochankami wybuchła z tego powodu awantura.
- Doszło do szarpaniny, w trakcie której oskarżony zaczął dusić pokrzywdzoną. - Kiedy kobieta przestała dawać oznaki życia, ukrył jej ciało w wersalce. Po pewnym czasie, aby mieć pewność, że nie żyje zakleił jej usta taśmą, związał sznurkiem nogi, a na głowę założył worek foliowy i zacisnął sznurkiem - relacjonuje Kopania.
Morderca odwiózł jeszcze dziecko Kai do jej rodziny, a potem zapadł się pod ziemię. Najbliżsi zamordowanej zgłosili jej zaginięcie. Ciało ciężarnej zostało odnalezione po 10 dniach, niedługo potem policjanci zatrzymali Artura W. Podczas przesłuchań przyznał się do winy. Grozi mu dożywocie.