Cała sprawa rozpoczęła się w sierpniu 2016 od zaginięcia ciężarnej Jolanty Ś.(25l). Matka dziewczyny zgłosiła na policję, że niepokoi się o swoją córkę, bo ta nie daje znaku życia, a na lipiec miała wyznaczony termin. Dziewczyna nie mieszkała w swoim rodzinnym domu, a w Dębicy (woj. podkarpackie), gdzie spotykała się z mężem swojej siostry. Policja natychmiast rozpoczęła poszukiwania, ale dziewczyna już wówczas nie żyła. Śledczy ustalili, że Jolanta Ś. Zaginęła już w maju. W sierpniu do matki dziewczyny z jej telefonu komórkowego przyszedł straszny SMS w którym córka rzekomo przyznała, że dziecko urodziła i sprzedała, ale sama czuje się dobrze i nie chce, by jej szukano. Wówczas policjanci nabrali podejrzeń i już wtedy swoją uwagę skierowali na szwagra zaginionej, Grzegorza G. Ten wyczyścił jej konto, sprzedał jej samochód i zabrał żonę na zagraniczne wakacje. Kiedy cała Polska szukała zaginionej ciężarnej. Potem sytuacja zaczynała się jeszcze bardziej komplikować. Nagle zagiął Grzegorz G. i żona zgłosiła to na policję. Policjanci od razu połączyli zaginięcie niewiernego męża z kradzieżą, jaka miała miejsce w firmie, której pracował Grzegorz G. Z firmy handlującej sprzętem elektrycznym zaginęło mienie warte pół miliona złoty! Szef mężczyzny natychmiast zgłosił to do organów ścigania. Co prawda Grzegorz G. zdążył upłynnić towar w Krakowie, ale śledczy starannie przygotowali zasadzkę i ujęli bandytę! Śledczy od razu doszli, że Grzegorz G. ma związek z zaginięciem dwudziestopięcioletniej szwagierki w zaawansowanej ciąży. Wówczas na jaw wyszły przerażające fakty!
Ciało młodej dziewczyny policjanci znaleźli w lesie w Borowej na głębokości pół metra, gdzie ukrył je morderca. Zakopał zwłoki i ziemię polał benzyną, by jego kochanki nie odkopały dzikie zwierzęta. Grzegorz G. twierdził, że Jolanta Ś. zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Miała spaść z nasypu kolejowego podczas kłótni pomiędzy kochankami. Tej wersji policjanci nie dali wiary. Obrażenia na ciele kobiety mówił, że ta została zamordowana!
Grzegorz G. trafił do aresztu. Jego żona tuż po pogrzebie siostry, która romansowała z jej własnym mężem postanowiła wnieść o rozwód. Sprawa Grzegorza G. w styczniu 2018 roku trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Rzeszowie. W Dzień Kobiet 2019 , pod nieobecność oskarżonego Sąd ogłosił wyrok. Grzegorz G. został uznany winny zabójstwa Jolanty Ś. i jej nienarodzonego dziecka, którego oskarżony był ojcem i to właśnie chęć ukrycia niewygodnego romansu i jego owocu miała być motywem tej okrutnej intrygi i zbrodni.
- Działając umyślnie, w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia, zadał pokrzywdzonej kilkakrotnie uderzenia w głowę narzędziem tępym, czym spowodował u niej liczne rany w okolicy czołowo-ciemieniowej i potylicznej, skutkujące narastającą niewydolnością krążeniowo-oddechową, spowodowaną krwotokiem zewnętrznym z licznych ran i zachłyśnięciem się krwią do dróg oddechowych i płuc, skutkujące zgonem pokrzywdzonej, przy czym czynu tego dopuścił się w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie - mówił podczas ogłoszenia wyroku sędzia Tomasz Wojciechowski.
Sędzia nie miał żadnej litości dla oskarżonego i wymierzył mu najsurowszą karę, taką jak domagał sie prokurator. Grzegorz G. został skazany na dożywocie, pozbawiony praw publicznych na 8 lat, co oznacza, że nie może np. brać udziału w głosowaniach. Decyzją sądu ma też zapłacić po 250 tys. zł każdemu z rodziców tragicznie zmarłej Jolanty Ś. Oboje byli na odczytaniu wyroku, który przyjęli tłumiąc łzy.