- Walczył w sposób heroiczny, bohaterski i cichy. Chorował dyskretnie. Pojedynek ze śmiercią był pojedynkiem bardzo kameralnym. Jego role nigdy nie schodziły poniżej pewnego poziomu - powiedział w rozmowie z TVN24 poruszony śmiercią przyjaciela Jan Englert.
Nie mniej wzruszające słowa usłyszeliśmy z ust Krzysztofa Zanussiego. Wybitny reżyser wielokrotnie pracował na planie z Kolbergerem, którego cenił i szanował nie tylko za wielki talent, ale przede wszystkim wspaniały charakter.
>>> Krzysztof Kolberger wiedział, że umrze w wieku 61 lat
- Współpracowałem z nim jako aktorem przy kilku projektach, ale bardziej niż jako aktora będę pamiętać go jako człowieka. Jego wielka batalia, jaką prowadził przez tyle lat ze swoją chorobą, i sposób, w jaki odnosił się do ludzi, sam będąc człowiekiem potrzebującym pomocy, to było imponujące. Za to go będziemy pamiętali.
- Zetknęłam się z Krzysztofem na gruncie zawodowym kilka razy. Szczególnie miło wspominam jednak naszą pierwszą współpracę, swój udział w sztuce "Królewna Śnieżka i krasnoludki". Zachorowała Maryla Rodowicz i zostałam poproszona o jej zastępstwo - i tak zostałam krasnoludkiem Gburkiem. A obok: Zbigniew Wodecki, Danuta Rinn, Krystyna Sienkiewicz, Jan Kobuszewski. Było rodzinnie i wesoło, ale taki był właśnie Krzysztof. On cały czas uśmiechał się do życia. Był człowiekiem delikatnym, taką poetycką duszą - wspomina z kolei Stanisława Celińska.
Przeczytaj koniecznie: Krzysztof Kolberger nie żyje. Kolberger zmarł po kilkunastoletniej walce z rakiem
Joanna Szczepkowska rozmawiając z TVN24 zwróciła szczególną uwagę na to, abyśmy zapamiętali Kolbergera jako pogodnego, szczęśliwego i pomimo ciężkiej choroby uśmiechniętego człowieka.
- Musimy to zapamiętać. Robił to dla nas. Było coś świętego w tym znoszeniu cierpienia. On wybrał emanację dobrem.