Praca kobiet w domu jest wciąż niedoceniana, a nawet niezauważana. A przecież harówka przez 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu wcale nie jest czymś naturalnym i oczywistym, jak to się niektórym wydaje. Dlatego mamy dwie wiadomości dla wszystkich leniwych, bojących się miotły, odkurzacza i pralki panów. Jedna wiadomość jest dobra, druga, niestety zła. Dobra - kobiety w polskich domach uwijają się jak w ukropie. Energicznych, pracowitych panów jest wciąż jak na lekarstwo. Zła - za tę pracę każda z pań powinna dostać kilka tysięcy złotych wynagrodzenia. Wystarczy parę obliczeń i już wiadomo, jak cenna i przeliczalna na złotówki jest krzątanina przy garnkach, pralce, przy dziecku.
Dobra opiekunka do dziecka, która zaprowadzi i odbierze z przedszkola czy szkoły, potem poczyta książkę i chętnie nauczy angielskiego, to koszt nawet 2 tys. zł miesięcznie.
Dobra kucharka, która wie, ile soli, a ile pieprzu dodać do pomidorówki, żeby głowa rodziny była szczęśliwa, weźmie minimum 600 zł w skali miesiąca.
Pranie i prasowanie? W pralni zrobią to z pocałowaniem ręki za minimum 150 zł tygodniowo. Sprzątaczka, która odkurzy, umyje okna i podłogi, to w średnim mieście w Polsce koszt 10 zł za godzinę, przy trzech godzinach dziennie poświęconych na bieganinie ze szmatką, wychodzi - bagatela - 900 zł miesięcznie.
Jeśli dodać do tego jeszcze usługi pielęgniarskie, logistyczne i psychologiczne, rachunek jest prosty. Drogi mężu, zapłać swojej żonie 4700 zł miesięcznie!