Do policji od tygodni docierały zatrważające opowieści o grasującym po mieście zboczeńcu. Degenerat napastował młode dziewczyny w parkach i ciemnych ulicach. Za nastolatkami uganiał się zupełnie nagusieńki, ale gdy tylko zbliżał się policyjny patrol, mężczyzna znikał.
Coraz bardziej rozzuchwalony bezkarnością zwyrodnialec zaczął atakować o każdej porze dnia. Aż trafił na Kasię i Dorotę. Nastolatki przechadzały się rano po parku, kiedy zza drzewa wychylił się obcy mężczyzna. Na widok dziewcząt bez skrępowania rozpiął spodnie. Z żałośnie zwisającym między nogami przyrodzeniem zaczął iść w ich stronę.
To, co stało się chwilę później, zaskoczyło nawet jego. Nastolatki zamiast spłonąć rumieńcem i uciec gdzie pieprz rośnie, dobrze wiedziały, co robić.
- Szybko zadzwoniłam na policję. Tak głośno, żeby ten zboczeniec to słyszał, wezwałam pomoc. Opisałam jego wygląd i powiedziałam, gdzie jesteśmy - opowiada Dorota. W tym czasie Kasia pilnowała, żeby obnażający się w parku degenerat nie zaatakował ich znienacka.
Patrol pojawił się chwilę po wezwaniu. Dzięki Dorocie i Kasie po krótkim pościgu zboczeniec Marek G. (47 l.) trafił do aresztu. Policjanci nie mogą nachwalić się dzielnych nastolatek. Są zgodni, że dziewczyny działały tak, jakby miały policyjne podręczniki w małym palcu.