Złapcie mordercę mojej kochanej Madzi

2008-08-01 4:03

Rok temu cała Polska szukała zaginionej Magdy Czechowskiej (11 l.). Gdy znaleziono jej nagie ciało, policja zaczęła tropić jej oprawców. Jak na razie bez rezultatu. Matka dziewczynki ciągle nie może zrozumieć, dlaczego ktoś zabił jej dziecko.

- Marzę o chwili, gdy ten potwór zostanie złapany. Życia to mojemu dziecku nie wróci, ale uchroni inne matki przed takim nieszczęściem, jakie mnie spotkało - wyznaje z błyszczącymi od łez oczami Edyta Dusza (32 l.) z Kielc.

- Nie ma nieistotnych informacji - przekonuje nadkomisarz Krzysztof Skorek, rzecznik świętokrzyskiej policji. - Nawet teraz najdrobniejszy szczegół może doprowadzić do złapania sprawcy tej potwornej zbrodni. Nie odpuścimy, póki nie trafi za kraty - zapewnia z naciskiem.

Zaginęła blisko domu

Madzia, ładna, pełna życia dziewczynka wyglądała poważniej niż na swoje jedenaście lat. To dziecko z pierwszego małżeństwa pani Edyty. Urodziła się jako wcześniak z uszkodzonym rdzeniem mózgu. Na intensywnej terapii przeżyła śmierć kliniczną, a pierwsze lata jej życia to nieustanna walka o to, by nie umarła. - Tak walczyłam o jej życie, a tu ktoś w brutalny sposób jej je zabrał - matka patrzy przed siebie nieobecnym wzrokiem. - Dlaczego? Dlaczego ten ktoś to zrobił?! To coś zaczęło się 3 lipca. Magda ze starszą o trzy lata krewną pojechały na konie do stadniny na obrzeżach Kielc. Nigdy jej się nie zdarzyło, żeby do domu wróciła po dziewiętnastej. To miał być ten pierwszy raz. Po raz ostatni na kwadrans przed godziną dziewiątą dziewczynka okiem kamery monitoringu została nagrana w tunelu kieleckiego dworca kolejowego. Do mieszkania w bloku, gdzie mieszkała, miała nie więcej niż pięć minut spokojnego spaceru. - Od razu czułam, że coś się stało - matka pamięta każdy szczegół tego wieczoru. - Ona zawsze wracała na noc. Była odpowiedzialna i nieufna wobec obcych. Dwa dni później miała jechać na kolonię, po raz pierwszy nad morze. Bardzo to przeżywała. Gdy Magdy szukały całe Kielce, matka stopniowo traciła nadzieję. Przestawała wierzyć, że najstarsze z jej trojga dzieci uda się odnaleźć całe i zdrowe.

Makabryczne odkrycie

Nadzieja umarła 26 lipca. Nagie zwłoki Magdy, częściowo zakopane w odludnym miejscu nad podkieleckim zalewem Chańcza, znalazł pies wczasowicza z Krakowa. Nie było przy nich żadnych przedmiotów, nawet okrągłych srebrnych kolczyków, które dziewczynka miała wpięte w uszy. Zabezpieczono wiele śladów, w tym DNA. Matka, choć śledczy chcieli zaoszczędzić jej tego koszmarnego widoku, poszła na identyfikację. Gdy zamyka oczy, ten koszmar pojawia się niczym nocna zmora. - Nie miała oczu, brwi, włosów, skóry. Straszny widok... - zamiera. Nie chciała uwierzyć, że to jej dziecko. Nie rozpoznała go. Po prostu nie chciała. Badania DNA odarły ją jednak z resztek złudzeń. - Może kiedyś komuś zrobiłam jakąś krzywdę? - szuka w pamięci czegoś, co mogło na Magdę sprowadzić śmierć. Krzysztof Jackowski, słynny jasnowidz z Człuchowa, zajął się tą sprawą na prośbę matki dziewczynki, gdy jeszcze była nadzieja, że żyje. W swej wizji zobaczył co innego. - To zbrodnia z premedytacją - powtarzał od samego początku człowiek, który ma na koncie wiele rozwikłanych tajemniczych spraw. - Dziewczynka z tunelu trafiła do małego mieszkania w bloku, gdzie były z nią dwie nieobce jej osoby. Tam została zamordowana, a jej ciało dopiero po jakimś czasie wywieziono w odludne miejsce. Matka Magdy zna tę wizję. Gdy znów ją słyszy, do tej pory spokojna, wybucha: - To wszystko nieprawda. Nie wierzę w to, co opowiada ten człowiek - ucina temat.

Fasolka może pomóc

Dla policji sprawa śmierci Magdy to duże wyzwanie. Chociaż śledztwo na razie nic nie dało, śledczy nie odpuszczają. Zdecydowali się właśnie ujawnić niektóre ze swoich tropów. Dzięki temu wiadomo więc, że dziewczynka przed śmiercią nie była ani odurzona, ani podtruta. Zabójca, którego mogła znać i mu ufać, przydusił ją ręką, poduszką, kołdrą lub czymś podobnym. Policja nie wyklucza motywu seksualnego (Magda mogła zostałać zgwałcona), a w sprawę mogą być zamieszani mężczyźni, którzy w chwili zaginięcia Magdy stali obok samochodu przy wylocie z tunelu i bacznie przyglądali się młodym kobietom. Policja liczy na informacje. Być może ktoś zapamiętał Magdę, a zwłaszcza towarzyszącą jej osobę. Sekcja wykazała, że przed śmiercią jadła fasolkę po bretońsku. Być może wtedy czuła się w jego towarzystwie dobrze, a dopiero później okazał się jej katem. - Rzeczywiście lubiła fasolkę w różnych potrawach - pani Edyta zamyśla się przez chwilę. - Byłoby niesamowite, gdyby to pomogło teraz złapać jej zabójcę. On musi w końcu ponieść karę.

Nagroda czeka

Policja prosi o kontakt osoby, które wieczorem 3 lipca 2007 r. przebywały w pobliżu wyjścia z tunelu dworcowego na ulicę Mielczarskiego w Kielcach lub w rejonie przyległych ulic: Piekoszowskiej i Grochowej. Zwracamy się również do mieszkańców miejscowości Wymysłów, Życiny, Raków, Szydłów, Chańcza, Kurozwęki i sąsiednich, a także do wczasowiczów i osób przebywających czasowo w tamtej okolicy w okresie od 3 do 26 lipca 2007 r., a zwłaszcza do osób, które przejeżdżały lub przechodziły w tamtym okresie przez nieużytki po prawej stronie trasy Raków - Szydłów, na wysokości drogi prowadzącej do tamy i hotelu o nazwie "Cztery wiatry".

Policja zapewnia dyskrecję i 20 tysięcy złotych nagrody dla osoby, której informacje przyczynią się do ujęcia oprawcy dziewczynki. Można je przekazywać, dzwoniąc pod kielecki numer policji: 041 343-49-12 lub w całej Polsce 997.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki