Kryzys przy zbiorach szparagów. Polacy nie chcą podejmować takiej pracy, mimo dobrych zarobków!
Okazuje się, że szparagowa branża ma teraz duże problemy. Polacy nie są chętni, by podejmować pracę przy zbiorach tych warzyw, mimo możliwości sporego zarobku. Kłopot z brakiem pracowników mają zarówno niemieccy, jak i polscy producenci.
- Różnie się to liczy, ale przeważnie plantatorzy płacą za akord. Ile wytniesz, tyle masz. Można zarobić od 150 zł do nawet 250 zł dziennie. Plantatorzy bez przerwy dają ogłoszenia, ale chętnych brak. To ciężka, fizyczna praca, do której trzeba mieć mocny kręgosłup. Najtrudniej mają wysokie osoby, nieco łatwiej te niższe. Bez względu na to, czy jest upał, czy leje się deszcz, trzeba te szparagi zbierać. Nie każdemu odpowiada takie zajęcie, nawet jeśli potrafi przynieść ładny dochód - wyjaśnił w rozmowie z "Faktem" Marian Jakobsze, prezes Polskiego Związku Producentów Szparaga.
Jak dodał, problematycznym czynnikiem, jaki wpływa na wysokość zarobków podczas zbiorów, jest temperatura. Jeśli na zewnątrz jest zimno, sezonowi pracownicy właściwie nie mają co robić, bo szparagów na polach brak. Z kolei gdy nocna temperatura przekroczy 10 st. C, pojawia się mnóstwo pracy.
Plantatorzy wiedzą, że wpływ na brak chętnych do sezonowego zbierania szparagów ma także wybuch wojny w Ukrainie. Ukraińcy, którzy dotąd chętnie podejmowali się takiego zajęcia, walczą teraz na froncie lub znaleźli stałe zatrudnienie w innych krajach, dokąd uciekli przed wojną.
Skutkiem kryzysu pracowniczego w tej branży jest to, że wielu producentów postanawia w ogóle zrezygnować z uprawy białego szparaga, pozostając tylko przy jego zielonej odmianie. Są też tacy, którzy myślą nad całkowitym porzuceniem szparagowego biznesu.
ŹRÓDŁO: "Fakt"