Okazuje się, że wszystko odbyło się zgodnie z tradycją. We wsi żywe są jeszcze zwyczaje, według których w czasie świąteczno-noworocznym w okolicy giną kłódki przywieszane potem w innych miejscach, bramy lądują na słupach, a gospodynie długo nie mogą porachować kur, które ktoś pozamieniał w kurnikach. - "Psoty" młodych mają przynieść dobrą wróżbę na cały nowy rok - tłumaczą gospodarze z Woli Sernickiej.
Ale wozu jeszcze nikt nie wrzucał na dach. Jak to w ogóle możliwe?
- Po prostu rozkłada się wóz pod sklepem, a potem składa na dachu - mówi ze znawstwem Jan Koler (23 l.), jeden z mieszkańców. Pięciu ludziom zabiera to najwyżej pół godziny.
Strażacy, którym zdejmowanie wozu zajęło godzinę, są wyrozumiali. - Życzyłbym sobie w nowym roku samych takich interwencji - mówi Jarosław Maluga z lubartowskiej straży pożarnej.