Babcia Pawła O. ma bardzo dobre serce. Chociaż jej wnuk był już karany za znęcanie się nad nią, chociaż ciążyły na nim wyroki za kradzieże i rozboje, nie dała powiedzieć o nim złego słowa. Wiedziała, że młody bandyta nie ma gdzie się podziać i pozwalała mu mieszkać w niewielkim mieszkanku na trzecim piętrze łódzkiego wieżowca I choć już nieraz wnuk potrafił zgotować jej piekło, nie przypuszczała, że jest zdolny do tego, by ją zabić. I to z tak błahego powodu.
Dochodziła godzina 9 rano, gdy pani Lucyna poszła do kuchni zrobić śniadanie. Przygotowała parówki i podała je wnukowi. Kiedy Paweł O. je zobaczył, wstąpił w niego demon.
- Nie będę tego jadł, ty stara suko! Nie cierpię takich parówek! - krzyczał wściekły.
Na ubliżaniu się nie skończyło. Sprawny, silny mężczyzna podszedł do schorowanej staruszki i zaczął okładać ją pięściami po twarzy. Kiedy skatowana padła na ziemię, chwycił za wielki kuchenny nóż i poderżnął jej gardło. Potem wybiegł z mieszkania.
Punktualnie o godz. 9 dyżurny komendy policji odebrał telefon. Bardzo niewyraźnym głosem pani Lucyna błagała o pomoc. Podała adres, pod który natychmiast wysłano policyjnych wywiadowców i załogę pogotowia ratunkowego.
Skatowana kobieta natychmiast została przewieziona do szpitala, gdzie przeszła wielogodzinną operację, a kilkudziesięciu uzbrojonych po zęby policjantów rozpoczęło poszukiwania wnuka sadysty. Mieli jego bogatą kartotekę, dlatego szybko ustalili, że mężczyzna może przebywać u swoich kolegów w innej dzielnicy miasta. To był strzał w dziesiątkę! Około godziny 11 patrol wypatrzył bandytę spacerującego po ulicy. Na widok radiowozu Paweł O. rzucił się do ucieczki. Policjanci byli jednak szybsi i dorwali go. Mężczyzna został już aresztowany.
Sąsiedzi pani Lucyny są w szoku. - Wiedziałem, że to pijak i narkoman, ale żeby zrobić coś takiego własnej babci... - kręcą z niedowierzaniem głową. - Ten człowiek nie ma Boga w sercu. Musi dostać dożywocie, bo jest bardzo niebezpieczny.