Zazdrosny mężczyzna stracił panowanie nad sobą, porwał za długi nóż i zaczął zadawać nim ciosy kobiecie. Nie miała szans na przeżycie okrutnego ataku.
Wydawało się, że rodzinna atmosfera Bożego Narodzenia w domu przy ulicy Piotrowskiej w Raciborzu będzie trwać wiecznie. Ale to były tylko pozory. Świąteczny nastrój prysnął jak mydlana bańka i zamienił się w krwawy horror. Tuż przed godz. 17 w sobotni wieczór pomiędzy Małgorzatą a Gerardem wybuchła kłótnia.
>>> Kronika kryminalna dla Polski (NA ŻYWO)
Młoda, piękna, pełna radości kobieta chciała namówić ukochanego i ojca swoich dzieci - Remigiusza (6 l.) i Natalki (7 l.) - żeby razem wyszli gdzieś wieczorem pobalować. 47-latek nie chciał jednak o tym słyszeć. - Nie będę nigdzie łaził, zostajemy w domu! - ogłosił.
Ale uparta Małgorzata była gotowa postawić na swoim. - Jak tak, to tu sobie siedź. Idę sama - odparowała.
Kiedy Gerard to usłyszał, wpadł w szał. Aż się gotował na samą myśl, że jego piękna Małgosia pójdzie gdzieś sama się bawić, że zaczną ją tam podrywać jacyś młodzi faceci. Szał przejął nad nim kontrolę. - Nigdzie cię nie puszczę! - ryczał do przerażonej kobiety, nie zwracając uwagi, że w domu są ich dzieci.
Zupełnie stracił nad sobą kontrolę. Porwał długi nóż, podskoczył do nieszczęsnej kobiety i zaczął dźgać ją raz za razem. Umierająca Małgorzata wyła z bólu, ale ten uderzał dalej. A z każdym ciosem strumienie krwi tryskały po pokoju.
Ten koszmar widziały dzieci! 7-letnia Natalka próbowała odciągnąć tatę. Jednak małe dziecko nie miało sił, aby ocalić mamusię.
- Tam była masakra. On mi po prostu zarżnął córkę jak zwierzę jakieś. Natalka była cała ubrudzona krwią - płacze pogrążona w smutku matka ofiary Regina Stawowska (51 l.).
Kiedy Gerard ochłonął i zobaczył, co zrobił, próbował odebrać sobie życie. Trafił do szpitala, gdzie cały czas pilnuje go policja. Jak dojdzie do siebie, stanie przed sądem. Grozi mu dożywocie.
- Najbardziej żal dzieci. Widziały, jak ojciec morduje im matkę. Będę walczyć z całej siły o opiekę nad dziećmi córki. Kiedyś mi powiedziała, żebym je wychowała, gdyby coś się jej stało - mówi smutno Regina Stawowska.