Zakradł się do ich domu z wielkim rzeźnickim nożem i rzucił się, żeby ich pozarzynać. Teść Mieczysław Bogusz ( 70 l.) nie przeżył tej masakry. Teściowa Helena (66 l.) walczy o życie.
W małżeństwie Czesława i Bogusławy C. od dawna się nie układało. Ten zwyrol od wielu lat znęcał się psychicznie i fizycznie nad swoją żoną. Kilka lat temu sąd skazał go nawet na karę więzienia, ale nic go to nie nauczyło.
- Wiele razy interweniowała u nas policja, ale mąż nic się nie zmienił - wzdycha Bogusława C. Załamana kobieta kilka tygodni temu postanowiła porzucić bydlaka. - Choć było mi bardzo ciężko, to uznałam, że tak będzie lepiej - opowiada.
Czesław C. nadal mieszkał w domu rodziców Bogusławy. I zamiast dziękować teściom, że tolerują takiego darmozjada pod jednym dachem, on urządzał im piekło. Całymi dniami ten zwyrodnialec awanturował się, że źle wychowali córkę. Uważał, że jego żona powinna cały czas być przy nim i cierpliwie znosić upokorzenia i ból, który jej zadawał.
- To wasza wina, że ona odeszła! Jakbyście lepiej ją wychowali, toby ze mną była! - wydzierał się do teścia Mieczysława i teściowej Heleny.
Dokładne w przeddzień 20. rocznicy swego ślubu z Bogusławą postanowił ich ukarać. Na targu kupił wielki rzeźnicki nóż i zakradł się do pokoju teściów. Bezbronni nie mieli szans. Dobrze zbudowany, silny Czesław C. zadawał ciosy nożem na prawo i lewo. Wkrótce cały pokój spłynął krwią. Pan Mieczysław skonał na miejscu. Jego żona w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Wciąż walczy o życie.
Potwór tego samego dnia został zatrzymany. Grozi mu dożywocie. - Niech zgnije w więzieniu! - zaciska pięści jego żona, która straciła ukochanego ojca i drży o los swojej ukochanej mamy.