Bronisław Komorowski wrócił właśnie z Afganistanu. Poleciał tam tuż po ogłoszeniu niedzielnych wyników wyborów. Nieprzypadkowo wybrał właśnie taki kierunek. W ubiegłym tygodniu w wyniku rakietowego ostrzału bazy w Ghazni zginął kapral Grzegorz Bukowski (29 l.). To już 18. polski żołnierz, który oddał życie na afgańskim froncie.
- Rzeczą naturalną i zrozumiałą jest, że w sytuacji kryzysowej, jaką jest śmierć żołnierzy polskich, ma miejsce tego rodzaju wizyta - mówił marszałek Sejmu. Jego zdaniem już w przyszłym roku Polska powinna zacząć poważnie zmniejszać nasze zaangażowanie militarne. A w 2012 r. cały kontyngent powinien zostać zlikwidowany.
Teraz w Afganistanie stacjonuje około dwóch tysięcy polskich żołnierzy. Koszt polskiej misji może wynieść nawet dwa miliardy złotych. Jednak nie pieniądze są tu najważniejsze, ale życie polskich żołnierzy. Zdecydowana większość Polaków domaga się natychmiastowego wycofania naszych żołnierzy. Podobne głosy odzywają się w Niemczech, a plecaki zaczynają już pakować żołnierze z Kanady i Holandii. Eksperci na naszych łamach wielokrotnie przekonywali, że Polacy znaleźli się w strategicznej pułapce. - Interwencja w Afganistanie może się skończyć - zarówno dla nas, jak i dla NATO - podobnie jak wojna w Wietnamie dla Amerykanów - ostrzegał gen. Stanisław Koziej (66 l.). Jak widać polscy politycy wreszcie poszli po rozum do głowy. Lepiej późno niż wcale.